Elvis Costello

My Aim Is True

Okładka Elvis Costello - My Aim Is True

[Stiff Records; 1977]

Rok 1977 to jedna z najważniejszych dat w historii muzyki. Po pierwsze, przejdzie do historii jako czas, kiedy ukazały się jedne z najważniejszych albumów w dyskografii takich wykonawców jak David Bowie, Iggy Pop, Brian Eno, Kraftwerk czy Television. Po drugie - jako tragiczny koniec pewnej epoki. Wtedy to właśnie zmarł Elvis Prestley - niekwestionowany król rock'n'rolla, ikona popkultury. Z nim miało odejść wszystko, co było w muzyce dobre. Jednakże żadna rzeczywistość nie znosi próżni, także branża muzyczna, dlatego zaczęto pilnie poszukiwać nowych idoli. W tym również nowego Elvisa...

Declan Patrick McManus jako Elvis Costello zadebiutował w okresie swoistej zmiany warty. Równocześnie z nim swoje pierwsze kroki w karierze muzycznej stawiali tacy wykonawcy jak Talking Heads czy The Clash, a dodatkowo w Wielkiej Brytanii szalała punkowa rewolucja, na której czele stali panowie z Sex Pistols. Po ponad ćwierć wieku od tamtego okresu 50-letni Elvis Costello dziś prezentuje dość nierówną formę, nagrywa nieco staromodne płyty, raczej tylko dla swoich fanów. Czym więc zasłużył sobie ten śmieszny okularnik na miano jednego z największych singer/songwriterów od czasów Boba Dylana? Na to pytanie najlepszą odpowiedzią są jego płyty, a przede wszystkim debiutanckie "My Aim Is True".

Okładka pierwszego longplaya Costello jest przewrotna - muzyk naśladuje na niej pozę Elvisa Prestleya. Dodatkowo w czarno-białych kratkach znajdują się literki, które złożone tworzą zdanie . Prawdziwa prowokacja, chciałoby się powiedzieć. Czy Brytyjczyk czerpie na albumie z dokonań swojego bardziej popularnego imiennika? Na pewno w jakimś stopniu tak, ale bardziej niż z czystego naśladownictwa, wynika to raczej z pewnej cechy charakterystycznej dla całej twórczości Costello - eklektyzmu jego muzyki. Wokalista bowiem ma niesamowity talent do perfekcyjnego łączenia wielu stylistyk i gatunków. Na "My Aim Is True" króluje punkowa zadziorność i lekko cyniczny humor, które słychać już w krótkim openerze "Welcome To The Working Week". Jednak kwintesencją tego stylu jest rewelacyjne "I'm Not Angry", pełne młodzieńczej pasji, instrumentalnego szaleństwa i żywiołowości. Na tej płycie jednak żaden motyw nie powtarza się dwa razy. Pogodne "Watching The Detectives" wzbogacone jest naleciałościami muzyki reggae (pulsująca perkusja), "Less Than Zero" dzięki charakterystycznemu gitarowemu motywowi można wpisać w konwencję przebojowego popu, "Mystery Dance" to nieco ponad 90-sekundowa wariacja na temat prestleyowskiego rock'n'rolla, a fascynacja muzyką amerykańskiego południa objawia się choćby w energicznym, tradycyjnym "Blame It On Cain". Costello udowadnia także, że potrafi napisać piękną balladę. "Alison" zbudowana jest na tradycyjnym schemacie zwrotka-refren, subtelnej, ślicznej melodii i przede wszystkim świetnym tekście o spotkanej po latach dziewczynie. Ta piosenka dziś uznawana jest za jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek napisał artysta.

Utwory singlowe z "My Aim Is True" radziły sobie różnie. "Less Than Zero" ukazało się kilka miesięcy przed długogrającym debiutem i praktycznie nie cieszyło się większym zainteresowaniem. Co ciekawe z cudownym "Alison" było podobnie. Dopiero "(The Angels Wanna Wear My) Red Shoes" zwróciło odrobinę uwagi na Elvisa Costello, a "Watching The Detectives" wydane jako ostatni singiel z płyty stało się pierwszy przebojem Brytyjczyka, które na koniec roku dotarło nawet do 15. miejsca brytyjskiej listy przebojów. Jednak to dopiero wraz z "Pump It Up" z "This Year's Model" miała nadejść era wielkich hitów wokalisty. Single z "My Aim Is True" pozostały wyraźnie w cieniu całego wydawnictwa, ale karierze Costello nie zaszkodziło to w ogóle - pod koniec 1977 roku wraz z Talking Heads mógł się cieszyć z nagrody za najlepszy debiut.

Kolejne płyty wokalisty wyraźnie przebiły sukces komercyjny debiutu. "This Year's Model" ze swoim zdecydowanym, nieco mocniejszym brzmieniem, pełen rozbudowanych aranżacji i społecznego zaangażowania "Armed Forces" (najlepiej sprzedający się album Costello) oraz inspirowane starym, dobrym soulem "Get Happy!!" trafiły na czołowe miejsca brytyjskiej listy przebojów, odnosząc także spory sukces w Ameryce. W latach 80tych artysta stworzył też wyjątkowe, popowe "Imperial Bedroom" porównywane do muzyki The Beatles i tym samym przypieczętował swoją pozycję jako jednego z najlepszych singer/songwriterów XX wieku. Robił to jeszcze nieraz, gdy nagrywał materiał z legendarnym Burtem Bacharachem ("Painted From Memory") czy tworzył niepowtarzalne kompilacje swoich piosenek napisanych dla innych wykonawców ("All This Useless Beauty").

Costello zaliczony został w poczet sztandarowych twórców punkowej nowej fali, jednak wraz z upływem lat udowadniał, że jakiekolwiek próby zaszufladkowania go jako artysty to istna syzyfowa praca. Wokalista nigdy nie ukrywał swojej ogromnej sympatii do amerykańskiego country, nie obca była mu też stylistyka prostej muzyki pop, romansował z jazzem i soulem (wpływ żony Diany Krall ciężko w tym przypadku ocenić). Jedno jest pewne - nigdy nie można mu było odmówić zapału, pomysłowości i odwagi do innowacji. Ten (jak w 1977 roku opisał muzyka jego manager Jake Riviera) jako singer/songwriter inspirował multum wykonawców i zapisał naprawdę wielką kartę w historii muzyki rockowej. Tym bardziej wypada żałować, że w naszym kraju Elvis Costello ciągle pozostaje artystą bardzo niszowym (żeby nie powiedzieć nieznanym) i w jakimś stopniu niedocenionym. Ale chyba jeszcze nic straconego.

Kasia Wolanin (14 stycznia 2005)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: kidej
[18 sierpnia 2011]
A "Watching the detectives" wyszlo tylko na amerykanskiej wersji plyty, ale pewnie w 2005 roku to jeszcze nie bylo tak latwe do znalezienia.
Gość: kidej
[18 sierpnia 2011]
@elvis

No cos Ty, przeciez potem w tekscie jest jeszcze "prestleyowskiego rock'n'rolla". To raczej myla sie ci, ktorzy mysla, ze Presley :|

I jak w koncu opisal Costello jego manager? Bo mam wrazenie, ze ten cytat zjadlo. No chyba, ze Riviera powiedzial o Elvisie "jako singer/songwriter"?
Gość: elvis
[30 maja 2011]
presley, nie prestley

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także