Momenty #3

Zdjęcie Momenty #3

grafika: © Zofia Łobza

Trzecia część muzycznych momentów. Dziś coś dla fanów Autechre, Jamesa Blake'a, Telefon Tel Aviv czy The Chemical Brothers.


1.Autechre - Cichli (Moment 1)

Twórczość Seana Bootha i Roba Browna to nie tylko imponująca wyobraźnia muzyczna, przytłaczające momentami nagromadzenie piknięć, zgrzytów, stuknięć i brzęknieć w taktach czy kreatywne formalne eksperymenty (zaraz zaraz, co oni zrobili z naszą stroną?). Brytyjczykom zdarzało się też czasem pokazywać w trakcie kariery ludzką twarz, choć koncert na Tauronie czy ostatnie wydawnictwa skutecznie to zakamuflowały, a jedno z najbardziej melodyjnych i przystępnych nagrań w dorobku duetu to z pewnością „Cichli”. Moment, w którym zdehumanizowana rytmika spotyka się tu niespodziewanie z łagodną i ciepłą melodią rozciągającą się już później na całej długości utworu to majstersztyk sprawiający, że kompozycja równie intensywnie stymuluje, oczywiście bardzo upraszczając, obie półkule mózgowe, budując magiczny (tęczowy?) most między zimną kalkulacją i emocjami.

2.Satanicpornocultshop - 2 More Heads Sprouted! (Moment 2)

Choć ten nieco surrealistyczny motyw, przepełniony ogromem migoczących na wielu planach dźwiękowych barw, trwa raptem dwadzieścia sekund, doskonale ilustruje, jak mogłaby brzmieć twórczość Squarepushera, gdyby Anglik zdecydował się na regularną współpracę z obdarzoną łagodnym głosem wokalistką zapatrzoną w przeszłość. Bez słuchawek się nie obejdzie!

3.The Chemical Brothers - Saturate [live] (Moment 3)

Są takie utwory, których po prostu trzeba doświadczyć na żywo, by w pełni zrozumieć ich fenomen. Zdecydowanie należy do nich „Saturate”. Jego w zasadzie banalna struktura, co odczuwalne jest szczególnie w studyjnej wersji, w odsłonie koncertowej nabiera niesamowitego kolorytu, stopniowo wprowadzając w euforię i znajdując ujście w melodyjnym wybuchu podsycanym obrazem rozpryskujących się na wszystkie strony kolorowych kuleczek z farbą. Prawdziwy wyzwalacz endorfin. A skoro już jesteśmy przy chemicznych w wersji live, tutaj inny dowód ich audiowizualnej monumentalności.

4.Pet Shop Boys - Inside A Dream (Moment 4)

Przy okazji wypuszczonego niedawno i wzruszającego pod wieloma względami singla „The Pop Kids” (mało co, tak jak ten refren, potrafi równie mocno otrzeźwić i uzmysłowić, jak bezlitosny jest upływający czas) postanowiłem przypomnieć nieco jednak niedoceniony utwór Brytyjczyków sprzed trzech lat. „Inside A Dream”, któremu, co zrozumiałe, trudno było się przebić przy „Vocal” czy „Love Is a Bourgeois Construct”, choć rozwija się dość leniwie, po dwóch minutach rozkwita nagle w nagranie, które dzięki prostemu, raptem kilkudźwiękowemu instrumentalowi przeplatającemu się z wokalem sprawia, że śmiało można je potraktować jako swoiste „Being Boring” bis. Choć to oczywiście tylko jedna, powtarzająca się raptem dwukrotnie sekwencja.

5.Telefon Tel Aviv - The Birds (Moment 5)

Aż dziw bierze, że mimo niewątpliwej wartości muzycznej i tak nośnej pod względem potencjału mitologicznego historii jak śmierć Chrisa Coopera, jednego z członków duetu, w momencie gdy „Immolate Yourself” pojawiło się właśnie na rynku, płyta ta nie doczekała się szczególnie pozytywnego odbioru (z naszą szóstką również zdecydowanie się nie zgadzam). W ramach szybkiej jej rehabilitacji chciałbym więc zachęcić do wsłuchania się w to, ile piękna, wrażliwości i emocji ukrytych jest w „Birds” i jak przejmująco utwór ten ewoluuje w czasie, podczas gdy panowie pod warstwą produkcyjnych sztuczek krzyżują melancholię i taneczność w różnych konfiguracjach. Swoją drogą, czy śmierć dwa dni po premierze krążka czegoś Wam nie przypomina?

6.James Blake - The Wilhelm Scream (Moment 6)

Gdybym obudzony w środku nocy miał spontanicznie wymienić tytuł utworu, którego produkcja spowodowała u mnie opad szczęki, bardzo możliwe, że byłoby to właśnie „The Wilhelm Scream”. Abstrahując od wszystkich połamanych eksperymentów Blake'a z czasów „CMYK”, łatwość, z jaką ten chłopak potrafi przeszmuglować w dźwiękach swoją nadprzeciętną wrażliwość jest po prostu niesamowita, co udowadniał później chociażby w „Retrograde” czy „Overgrown”. Całość uzupełnia tu jeszcze nadające dodatkowego uroku video. Podobnie jak w przypadku „2 More Heads Sprouted!” – takie rzeczy tylko w słuchawkach.

7.Moderat - Last Time (Moment 7)

Kompozycja troszkę mniejszego kalibru niż wyżej wymienione, będąca jednak świetnym easy-listeningowym zamknięciem odcinka i wręcz modelowym kandydatem do zapewnienia sobie chwili wytchnienia w każdych warunkach. Łatwy do rozpoznania styl Niemców w zakończeniu „Last Time” jest dużo subtelniejszy niż zazwyczaj (utwór na „II” potraktowano zresztą, być może z tego właśnie względu, jako bonus track), a melancholijne partie syntezatorów przeplatają się z sentymentalnymi zaśpiewami, dając naprawdę kojący efekt. Podobnie relaksacyjne oddziaływanie, co zresztą sugeruje sam tytuł, ma inny numer z ostatniego krążka grupy, czyli „Therapy”.

Wojciech Michalski (7 marca 2016)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: zbulwersowany
[7 marca 2016]
yyy... z tego co wiem to Chris Cooper samobójstwa nie popełnił.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także