Jesień w singlach
grafika: © Zofia Łobza
Banks - Better (7/10)
Piosenka zdecydowanie bardziej w duchu i klimacie pościelowych, emocjonalnych zwierzeń FKA twigs niż przebojowego (czasem nawet zbyt ostentacyjnie) albumu "Goddess". Wiadomo, że panna Barnett robi to lepiej, ale ta Banks też niczego sobie.
Bing & Ruth - Broad Channel (7/10)
Ten moment, gdy muzyka, nawet bez pomocy ładnego wideoklipu, zaczyna sama w sobie posługiwać się językiem kina. Nie tylko dlatego, że posiada narracyjną strukturę, ale przez to, że budzi wyobraźnię i zmysły.
Blood Orange - Sandra's Smile (7/10)
Chyba najbardziej jacksonowsko-klasyczny i w jakimś stopniu zachowawczy numer Devonté Hynesa, który i tak jest mocno fascynujący. Trochę zgrzytają mi te kontrasty między subtelną, acz soczyście soulową zwrotką i refrenem, który coraz bardziej zaczyna przypominać The Weeknd, ale też czarują mnie te wszystkie małe "momenty" (aksamitny wokal w piano, eleganckie frazowanie, sakson po 2. minucie).
Coldplay - Adventure Of A Lifetime (3/10)
Nowy singiel weteranów brytyjskiej tradycji stadionowej brzmi jak kuriozalny miks przypadkowych fragmentów wylosowanych z aktualnej, radiowej playlisty. I to bardziej rodzimego RMF niż wyspiarskiego BBC Radio 6.
Drake - Hotline Bling (6/10)
Drake zdaje się kuć żelazo póki gorące, ale może przydałaby mu się chwila odpoczynku.
EXTRA - Kino (7/10)
Siedzimy sobie na Placu Zbawiciela, jemy bezglutenowo, śmiejemy się z Hipsterskiego Maoizmu, idziemy nad Wisłę na piwo pszeniczne z małego browaru albo do Iluzjonu na "Klątwę Doliny Węży". Jest fajnie.
James Ferraro - Thrash & Escalate (8/10)
Gdy Ariel Pink śpi, budzą się demony Jamesa Ferraro.
Jones - Indulge (8/10)
Ostatnią, tak mocno mieszającą w tego typu okolicach wokalistką była Solange z "Losing You".
Kamp! - Dorian (7/10)
Słodycz i tęsknota zostały za drzwiami. Na scenie pojawiły się demony parkietu. Choć szkoda, że to jedyny szczerze fajny i zapamiętywalny moment "Ornety".
Keep Shelly In Athens - Now I'm Ready (7/10)
Zespół z Aten to ewidentnie ostoja spokoju w morzu greckiego i europejskiego kryzysu, która z klasyki dream popu potrafi pożyczać najsubtelniejsze, najpiękniejsze fragmenty.
Kelela - Rewind (7/10)
Cały czas się zastanawiam, czy znajdzie się kiedyś producent, który ewidentnie spieprzy coś z Kelelą. Absolutnie nie życzę, bo chcę więcej tak świeżych kompozycji łączących współczesne 'r'n'b z jeszcze bardziej współczesną muzyką klubową.
Majical Cloudz - Downtown (7/10)
Kanadyjski duet pokazuje, że potrafi obudzić w słuchaczu ciepłe, nostalgiczne wspomnienia za brytyjskim pop/rockiem sprzed 20 lat (Suede!).
MO - Kamikaze (7/10)
Świeża porcja beztroski, radosnej zgrywy i autentycznie przyjemnej zabawy.
Mura Masa feat. Shura - Love For That (7/10)
Kilka prostych dźwięków, bardzo lekkie, zrelaksowane partie wokalne, parę zgrabnych podskoków w teledysku i wychodzi uroczo bezpretensjonalny utwór.
Oneohtrix Point Never - Sticky Drama (8/10)
Szalone, odważne, bezczelne, niepokojące, niejednoznaczne, chaotyczne, hałaśliwe, epickie, piękne.
Sepalcure feat. Rochelle Jordan - Fight For Us (7/10)
I choć to ta kobieca delikatność i ciepła łagodność wokalu Rochelle trochę pchają się przed szereg, to przede wszystkim warto się zachwycić tą koronkową, finezyjną dekonstrukcją dubstepu w wykonaniu duetu Sepalcure.
Snakehips feat. Tinashe & Chance The Rapper - All My Friends (7/10)
Błyskotliwe połączenie subtelnego r'n'b (cóż za zacni goście!) i klubowych korzeni zespołu z Londynu. I cóż za poczucie humoru!
SOPHIE - Just Like We Never Said Goodbye (7/10)
Aktywność wykonawców ze stajni PC Music jest zdecydowanie większa niż ich realna wartość, ale czasem z tego osobliwego morza muzyki elektronicznej wypływają jakieś perełki.
Susanne Sundfor - Accelerate (7/10)
W "Accelerate" charyzma The Knife spotyka się z przebojową naturą Robyn, a nad całością unosi się duch Kate Bush.
Tinashe feat. Chris Brown - Player (7/10)
Zwiastun nowej płyty Tinashe znów zapowiada same dobre rzeczy od tej fajowej dziewczyny.
TOPS - Anything (7/10)
Jeśli w tej chwili słuchasz jakiejś retro ballady i nie wiesz, kiedy słyszałeś coś równie ujmującego, to musi być "Anything".
Willow - Why Don’t You Cry (8/10)
Aż trudno wierzyć, że 15-letnia córka willa Smitha nie tylko nagrała ze dwa razy więcej piosenek niż ma lat, ale też większość z nich była lepsza niż którykolwiek singiel jej ojca. A "Why Don’t You Cry" to zdecydowanie najlepsza z najlepszych piosenek z repertuaru Willow.