Jak przetrwać świąteczny czas z pomocą hitów Wham! i Mariah Carey

Zdjęcie Jak przetrwać świąteczny czas z pomocą hitów Wham! i Mariah Carey

Znów się zaczęło: grudzień i jego konsumpcjonizm w parze z altruizmem. Mieszanka ta objawia się tylko w grudniu i służy głównie do podrasowania własnego ego. Mniejsze znaczenie ma faktyczna pomoc. Mimo wszystko ludzie wtórują Mariah, że nie potrzebują wiele na święta (chociaż kolejki w sklepach mówią co innego). Budzi się w nas także pewna doza romantyzmu i nostalgii, gdy usłyszymy dzwoneczki oraz zobaczymy twarz George’a Michaela otoczoną burzą loków. Po magicznym miesiącu dzwoneczki milkną i wszyscy wracają do swoich jaskiń, aby ożyć dopiero około kwietnia, gdy można już dla odmiany zapętlić na głośnikach „Wiosna ach to ty”.

Dzieje się tak co roku od kilkudziesięciu lat: Wham! podarował nam wszystkim „Last Christmas” 35 lat temu, a Mariah Carey dziesięć lat później według wielu po prostu wynalazła święta swoim albumem „Merry Christmas”. Okej, spójrzmy prawdzie w oczy. Po prostu przesadzamy, my i stacje muzyczne. Nic dziwnego, że około 20 grudnia zaczynamy już odczuwać nudności, kiedy jeszcze nawet nie zasiedliśmy do wigilijnego stołu. Ileż to razy można oddawać serce i potem mieć je złamane? Ileż to razy można czekać na kogoś pod jemiołą? Na pocieszenie cały dochód z „Last Christmas” został przekazany na cele charytatywne. Co ciekawe, panowie z Wham! w roku premiery swojego hitu nie dotarli na szczyty list przebojów, gdyż królowało wtedy „Do They Know It’s Christmas” Band Aid (w którym również brał udział George Michael, dwukrotnie przyczynił się więc do ulepszania świata).

Swoją drogą projekt Boba Geldofa też obchodzi w tym roku 35. urodziny. Powstały aż 3 wersje (1984, 2004, 2014) tego zjawiska, jakim jest zebranie w kupę ludzi, którzy dużo znaczą, żeby dużo innych ludzi pomogło. Pozytywne wibracje możecie jednak poczuć tylko pod pierwszą wersją. Pod pozostałymi w komentarzach ludzie udają, że nie znają One Direction czy Chrisa Martina. Ed Sheeran, kto to w ogóle jest? Wiecie, bo tylko kiedyś istniała pomoc, teraz już się nie pomaga. Może i Harry Styles czy Ed Sheeran w 2014 roku byli w Band Aid 30, ale według pewnych subiektywnych opinii, nic nie przebije oryginału. Wyższe cele idą w odstawkę. No i co, Bobie Geldofie, łyso Ci teraz? Na co twoje dobre serce i uzbierane pieniądze, skoro się sprzedałeś i zaprosiłeś One Direction? Ludzie mają gdzieś twoje nominacje do Pokojowej Nagrody Nobla i czy Afryka ma się dobrze, czy nie. I nawet Bono już nie taki super jak 35 lat temu.

Mariah Carey z kolei zasługuje po prostu na uznanie. Zamknęła się w środku lata 1994 roku w domu ozdobionym świątecznie i napisała balladę połączoną z klasycznymi dla świąt elementami. „Merry Christmas” jest po prostu za dobre, a „All I Want For Christmas” to, jakby dzisiejsza młodzież powiedziała, sztos. Nie można jednak zapomnieć o fenomenalnym „O Holy Night” (nikt już tego nie przebije, amen) czy „Joy To The World”. Pozwolę sobie na zupełny brak obiektywizmu i powiem wprost: ona nie jest człowiekiem. Ona wraz ze swoim głosem są cudem tego świata. Warto dodać, że artystka kilka dni temu potwierdziła swoją potęgę, kiedy po 25 latach „All I Want For Christmas” znalazło się na 1. miejscu Billboardu. Był to jej dziewiętnasty numer 1 w karierze. Powtórzę jeszcze raz, dziewiętnasty. To znaczy, że dziewiętnaście razy uzależniła ludzi od swojej sztuki.

W tym całym szale świątecznych hitów jest więc jakiś cel (chyba że jest to świąteczna piosenka Andrzeja Piasecznego o całowaniu, wtedy nie ma to kompletnie żadnego sensu). Generalnie uważam, że one są stworzone ku pokrzepieniu zziębniętych serc. Trudno lubić czas, gdy wszyscy ludzie tłoczą się na bardzo małej powierzchni (czytaj: galerii handlowej) i kupują o wiele za dużo. Nie mówiąc już o karpiach w wannie, z którymi zaprzyjaźniają się dzieci, nadają im imiona, a potem mają je zjeść.

Myślę, że kiedy byłam jeszcze małym człowiekiem, bardziej radowało mnie słuchanie tych piosenek. Pamiętam, że kiedyś pierwszą świąteczną reklamą, jaka się ukazywała, była Coca Cola (która bardzo kłóci się z wizerunkiem świąt i idei np. „Do They Know It’s Christmas”, ale to szerszy temat). Coca Cola wraz z piosenką wykonywaną w polskiej wersji przez Anię Szarmach, to był znak, że już czas. Teraz mikołaje opanowują sklepy już około 2 listopada. Moja rada powinna brzmieć – słuchajcie z umiarem. Ale po co? Będziemy odpoczywać przez cały rok, a około listopada zaczniemy już tęsknić za nostalgicznym, świątecznym kiczem. Mark my words.

Oliwia Jaroń (24 grudnia 2019)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: M
[25 grudnia 2019]
Ja przepraszam, ale gdzie te loki u George'a?

A tak bardziej w temacie to ciekawe, że w sumie od czasu tych niezaprzeczalnie genialnych wałków (i jeszcze wcześniejszego songu sir Paula) ze świecą szukać dobrych świątecznych piosenek - a już zwłaszcza w Polsce, jak przypadkiem czasem usłyszę, że za rogiem stoją anioł z Bogiem to widzę na czerwono.

Wesołych i nawzajem!
Gość: Fun
[24 grudnia 2019]
Bardzo słuszny artykuł pozdrawiam

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także