Najlepsze polskie teksty 2016

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016

grafika: © Zofia Łobza

Piosenki w nas siedzą, chodzą za nami, czasem nawet prześladują nas. Ich teksty niepostrzeżenie dyktują wyobrażenia, podsuwają emocje, reakcje, scenariusze przeżyć. To one są dla wielu osób główną lekturą na etapie poszukiwania, przymierzania rozmaitych tożsamości, sprawiającą, że czujemy ogromną satysfakcję, gdy dobrze leżą, gdy przeglądając się w nich, wyglądamy bardziej na siebie.

Zawsze były ważne, ostatnio zostały dodatkowo symbolicznie docenione niechcianym i pewnie nieprzyjemnym Noblem, który z pewnością uwierał. Trudno się zresztą dziwić, no bo, czy pomnik może być toczącym się kamieniem, a toczący się kamień pomnikiem? Korzystając jednak z okazji, jaką stwarza nobilitacja muzycznego tekściarstwa, warto zadać sobie pytanie, czyje słowa, połączone z muzyką w 2016 roku, zostaną z nami na dłużej? Odpowiadając na nie, postanowiliśmy wybrać i omówić najważniejsze polskie teksty piosenek mijających dwunastu miesięcy. Dlaczego jedynie polskie? Można by tu rzucić złotą myślą o patriotycznych obowiązkach, pójść w sentymenty, zagrać bocianem, wierzbą albo po prostu wyznać, że po polsku rozumiemy najwięcej i najlepiej. Poza tym status pisania w języku narodowym jest dość ciekawy – poza hip-hopem coraz mniej oczywisty i przede wszystkim ryzykowny.

Gdy decydujesz się – jako twórca popu czy alternatywy – sięgnąć po język nieangielski, nadstawiasz karku, szczególnie nad Wisłą. „Naród krytyków literackich” bywa bezwzględny i czasem strasznie niesprawiedliwy, jeśli mówimy o wyczuleniu na grafomanię. Nasza święta ojczyzna polszczyzna, na której straży stoją wybitni profesorowie, do której modlą się poeci, ona nagle zhańbiona przez dajmy na to Marię Peszek. Jeśli wziąć pod uwagę tak istotne współcześnie kryterium docenienia jak liczba fejsbukowych lajków na fanpage’u, to napisany w parę minut, krótki pastiszowy wierszyk na podstawie jej „Modern Holocaustu” cieszył się w tym roku na Screenagers większą popularnością niż przygotowywane z ogromnym pietyzmem popowe podsumowanie wszech czasów. Oczywiście rolę gra tu lolkontentowość współczesnej sieci oraz pretensjonalność bohaterki całej akcji, ale nie byłoby jej bez kontekstu języka polskiego. Porcys w tym roku, ku uciesze wielu, niczym walec przejechał się po polskim „inteligentnym rapie hehe”, miażdżąc warstwę liryczną płyt Taco Hemingwaya, Bisza i Tego Typa Mesa i wybierając jednocześnie płytą roku „The Life of Pablo”. Afrojax pytał w „Śpiewać flamenco”, co by się stało z polskim Bowiem czy Prince’em, sugerując, że prawdopodobnie umarliby z głodu, a czy zdołalibyśmy przełknąć polskiego Westa, choćby najbardziej nieprawdopodobnego, pomysłowego muzycznie, gdyby po polsku, a nie w znieczulającym angielskim zwracał się do nas tymi oto słowy: „załóżmy, że pieprzę modelkę/ Co dopiero wybieliła sobie odbyt/ I wyleję wybielacz na koszulkę/ Będę czuł się jak dupa”?

Kto w tym roku przykuł naszą uwagę, ale jednak nie na tyle, by zasłużyć na indywidualne omówienie? Czasami rewelacyjne językowo fragmenty można znaleźć pośród drażniącej przeciętności. Świetnie pokazuje to oparty na antytezach refren „W imię postępu” z płyty Returnersów, zarapowany przez DonGuralEsko: „Trzymali w rękach małe płaskie przedmioty/ Zimny blask rozświetlał ich twarze./ Każdy niósł własny kaganek ciemnoty./ W imię postępu i marzeń”. Doskonałe podsumowanie czasów snucia się ze smartfonem, podbite ironią nawiązującą do akurat nieironicznego wiersza mistrza ironii romantycznej. Dzielnie walczyła z językiem polskim także Julia Marcell, której wiele pomysłów drażni, ale i zdarzały się też na „Proxy” fragmenty pomysłowe i poruszające jak choćby opis zmieniania się snów Marka w „chaotyczne, pikselowe zupy zdarzeń”. Po raz kolejny co najmniej nie zawiódł Ras, o czym świadczy choćby bezpretensjonalna, błyskotliwa, bardzo gorzka „Przezroczysta krew”. Lanberry „Piątkiem” udowodniła, że teksty stricte popowych, nowoczesnych nagrań nie muszą być żenującym, pseudopoetyckim emobełkotem, a na drugim biegunie muzycznych doświadczeń Złota Jesień zapewniła nam słowami Miłosza Cirockiego absurdalno-piękny opis „bycia białym kotkiem”. Z pewnością wciąż warto śledzić poczynania Mai Kleszcz, która po eksperymentalnym „Eremicie” wróciła z Incarnations do piosenek po polsku i nagrała kilka znakomitych. Choćby „A może miałby Pan Ochotę” tę z tekstem Agaty Dudy-Gracz – kampową, erotyczną balladę pierwotnie wykorzystaną w inscenizacji „Iwony, księżniczki Burgunda” Witolda Gombrowicza w łódzkim Teatrze Jaracza. Katarzyna Nosowska (w przeciwieństwie do Staszczyka czy Staszewskiego) nadal jest Nosowską w sposób niekompromitujący dla wczesnej Nosowskiej i potrafi efektownie nawiązać do „Stepu” Leśmiana w metaonirycznym, niepokojącym refrenie „Prędko, prędzej”. Doceniony przez nas swego czasu Taco Hemingway tym razem głównie irytował, ale i potrafił naprawdę dobrym zdaniem o świecie, który jest WF-em podsumować własną, a jednocześnie bardzo uniwersalną sytuację osoby piszącej, zajmującej się swoimi emocjami, stojącej z boku, dezerterującej z życia w sposób żenujący, cwaniacki, po prostu literacki. Z polskich raperów warto jeszcze wspominać o Oskarze z Pro8l3mu oraz o Małpie. Pierwszy z nich co prawda na ostatniej płycie przeszarżował z ilością nakładających się na siebie pomysłów, ale i potrafił bardzo dobrze oddać emocje człowieka uzależnionego od hazardu w „777moneymaker”. Drugi choćby w „Lego” dał doskonały przykład pisania nieunikającego uogólnień, a jednocześnie mocno osadzonego w konkretnych doświadczeniach, przeżyciach, miejscach. Na tym chyba polega hip-hopowa wiarygodność.

No dobrze, wystarczy tych wstępnych rozważań, czas na dziesiątkę naszych faworytów. Wbrew strasznemu malkontenctwu, uruchamianemu zawsze przy okazji kolejnej rocznicy śmierci Grechuty czy Ciechowskiego, jeszcze pisana po polsku piosenka nie zginęła, a ośmielamy się nawet twierdzić, że można ją gdzieniegdzie spotkać w naprawdę świetnej formie. (ps)

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 1

10. Reni Jusis – Bejbi Siter

Teoretycznie tekst bazuje na ogranym patencie, powtarzanym wiele razy, a wymyślonym przez Meredith Brooks, czyli kobieta ma wiele twarzy i jest trochę bitch, trochę lover, trochę child, trochę mother. Jusis wchodzi w tę rolę wielu ról, ale nie ogranicza się do podstawowych haseł, kojarzących się z przynależeniem do żeńskiej części ludzkości, tylko bawi się opiniami, łatkami, jakie przyczepia bohaterce społeczeństwo, które, jak wiadomo, często jest niemiłe. Tym, co tutaj jednak przede wszystkim robi wrażenie jest rewelacyjny refren: „gdybym była tym, kim chcesz, dawno byś nie kochał mnie”. Tekst brzmiący niezwykle zwyczajnie, naturalnie, poetycko nienachalny, ale dobrze oddający istotę wszystkiego, co nas fascynuje w drugim człowieku. Najpiękniejsze piękno polega przecież właśnie na nieuchwytności, niezależności od tego, do czego się w życiu przyzwyczailiśmy. Piękno jest przede wszystkim inne. Kochamy, nie rozumiejąc, a może przede wszystkim dlatego, że nie rozumiemy. Imponująca jest także tutaj definiowana w dość hip-hopowy sposób autentyczność. Większość kobiet uwikłanych w konwencję muzyki jakoś tam disco popowej (nawet wybitne postaci takie jak Kylie Minogue) odgrywa przez całe lata, nawet koło pięćdziesiątki rolę nastolatki, która ma ochotę przeżyć wakacyjną przygodę. U Jusis, jakie życie, taki rap. Bezpretensjonalnie pisze: „lubię zapach dyskoteki/ lubię spacer brzegiem rzeki” oraz ukazuje domówkowe imprezowanie, po którym znów można stać się opiekuńczą „westalką”, „dobrą wróżką” itd. Na szczęście okazuje się, że motyw matki 40+ w muzyce tanecznej można realizować nie tylko w stylu Fergie. (ps)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 2

9. Lesław i Administrator – Tak musiał się czuć Kazimierz Deyna

Na screenagersowskich łamach przy okazji relacji z zeszłorocznego Off Festivalu napisałem laurkę, dotyczącą wczesnej twórczości Lesława – nie da się ukryć, że uważam go za jednego z najbardziej niedocenionych tekściarzy w naszym kraju. Nawet jeśli w Kometach nieco obniżył swoje loty, to, jak widać, zdarza mu się jeszcze naskrobać kilka linijek, które można ze spokojem zestawić z dorobkiem jego macierzystego zespołu. Porównanie ekscytacji i radości ze wspólnego przemierzania Warszawy do tego, co czuły legendy futbolu podczas meczu, jest zgoła zaskakującym zabiegiem, będącym jednak doskonale trafionym, biorąc pod uwagę autora tych słów. Zgoda, jest to momentami nieco naiwne i proste, ale w tym przypadku bardzo dobrze się to broni. Chłopak z Żoliborza, dziewczyna ze Służewca, Werter i Lotta, podziemne korytarze – ja oczyma wyobraźni widzę już temat na naprawdę ciekawą krótkometrażówkę, tymczasem Lesław zrobił z tego charakterystyczną dla siebie historię zawartą w piosence, której – znowu, niestety – prawie nikt nie słyszał. (mm)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 3

8. Adi Nowak – Day Off

Adi Nowak zapadł mi w pamięć swoją opowieścią (w wywiadzie z Markiem Fallem) o tym, jak do pierwszego teledysku wynajął karła, który nie dość, że nie nauczył się tekstu, nie wywiązał z umowy, to potem pokłócił się jeszcze o hajs. Jeśli tak się zaczyna karierę rapera, to przyszłość wygląda co najmniej kolorowo. EP-ka „Nienajprawdziwsze” nie zawodzi oczekiwań, to seria inteligentnych sztosów, recytowanych z firmową w tym wypadku wyjebką na rzeczywistość. Wszystko siedzi fajnie w rytmie, nie ma ani przeintelektualizowania, ani przesadnie wyraźnej, wystudiowanej artykulacji (co jest super plusem, bo Adi rapuje z lekkością i rytmem, pełen laid back). „Day Off” to najlżejszy kawałek z EP-ki, więc lekkość lekkości. A to raz nie ma w nim kawałka zwrotki, bo Adi wziął sobie wolne, a to innym razem refren wchodzi bez zbędnej pauzy, prosto z ostatniego słowa poprzedniej linijki. Jest też miejsce na dłuższy sampel wokalny, bo po co się męczyć ciągłym rapem. To track nagrywany po godzinach pracy, w małym pokoiku, w którym Adi opowiada o tym, że może nie zawsze warto jarać kolejnego blanta, trzeba czasem zrobić sos i że jeśli „chciałbyś zgarnąć jakiś kwit/ wiedz, że najpierw trud”. Kawałek nie poraża metaforyką, słuchamy wprost o gościu, który nie przejmuje się zbytnio dziewczynami, pracą, a i koledzy nie są w stanie nic mu narzucić. Poznański raper nawijkę przeplata melodyjnymi wstawkami typu „Ama single, ama ama single siema”, zawsze z wyczuciem linijki. Myślę, że kiedy w piosence z polskim tekstem nie ma się ochoty wykreślić ani jednego słowa, to chyba jest to już megadużo? (kb)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 4

7. Szymon Igoronco - Słowa

Tak naprawdę bohater tej notki, Szymon Igoronco, nie ma większego znaczenia, jest pretekstem, doskonałą okazją. Piszę te zdania oczywiście niby w imię jakichś wartości estetycznych, chcę zwrócić waszą uwagę na twórczość niedocenianego tekściarza, polecić dobry utwór, ale przecież wiadomo, że chodzi mi tutaj przede wszystkim o to, by poczuć się panem sytuacji, zrobić sobie z akapitu akap całkowitej wolności. Ok, ktoś teraz zapyta: kiedy napiszesz coś o „Słowach”, właściwie dokąd ta notka zmierza? „Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las? Czy z napisanej wody pić, która jej pyszczek odbije jak kalka?” Gdzie tam. Biegnie prosto w moje sidła, bo przecież „piękno to też mięsko”. (ps)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 5

6. Legendarny Afrojax – Śpiewać flamenco (Wojciech Modest Amaro 2)

Nie trafiają do mnie działania, ekhm, performatywne, które UPRAWIA Michał Hoffmann pod szyldem Legendarny Afrojax. Zarówno pierwsza, jak i druga płyta, wydane w ramach tego wcielenia, są dla mnie zdecydowanie zbyt uporczywym trzymaniem się fekalno-genitalnej estetyki, która w porównaniu z wczesnymi dokonaniami Afro Kolektywu została zmultiplikowana i wykoślawiona do granic możliwości. Są jednak na „Przecież ostrzegałem” oraz na „Nagrałem to, bo nie miałem kasy” utwory, które nie rażą nadmiarem wersów o konsumowaniu kału czy pokazywaniu odbytu, a nawet powiem więcej: są niezwykle celnym obrazem polskiego społeczeństwa. Mowa oczywiście o obydwu częściach „Wojciecha Modesta Amaro” – o pierwszej pisaliśmy rok temu, na drugą przyszedł czas właśnie teraz. Afrojax tym razem zamiast opisywać całą Polskę od morza do Tatr, skupia się na jednej z najbardziej niedocenionych grup zawodowych: artystach. Wieczne niezrozumienie, brak czasu na tworzenie, niedostatek pieniędzy, nieustanne promowanie słabych rzeczy, sceptyczne nastawienie do nowatorskich działań – tak w skrócie wygląda polskie środowisko muzyczne według Hoffmanna. Legendarny Afrojax, nasz narodowy „prestidigitator słowa”, miał w swojej karierze masę znacznie bardziej zapamiętywalnych tekstów. Znalazłyby się w jego dorobku również fragmenty znacznie ciekawsze, jeśli chodzi o wykorzystanie materii słowa. Na „Śpiewać flamenco (Wojciech Modest Amaro 2)” trzeba jednak spojrzeć pod innym kątem – jest to najbardziej trafna analiza naszego krajowego rynku muzycznego, z jaką się zetknąłem w minionym roku. (mm)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 6

5.Joanna Szumacher i Paweł Cieślak – Pierwsza pieśń konia

Spokojnie, to tylko język polski was zwodzi. Podczas intensywnego riserczu odkryłem, że „Pierwsza pieśń konia”, piosenka pochodząca ze słuchowiska o wiele mówiącym tytule „Kopyta zła”, doskonale wpisuje się w szersze zjawisko frapująco dziwnych piosenek o zwierzętach. Jest ich bowiem więcej. W „I Am The Walrus” Beatlesów występuje człowiek-jajko, który jest morsem i jest to dobra robota. W „Little Yellow Spider” Devendry Banharta trzęsący się krab jest proszony o taniec i wyjście z krabiego ciasta przed hibernacją, a mała sexy świnia ma dziecko z kopytami zamiast rąk, bo spółkowała z mężczyzną. Wspomnijmy też choćby „Red Rabbits” The Shins, w którym czerwone króliki wyskakują z worka i stają się emulsją. Ponoć Joanna Szumacher inspirowała się przy pracy nad tekstami do swojego projektu pisarzem Edgarem Allanem Poe i postanowiła oddać głos koniowi, by przedstawił wreszcie swoje uczucia. Jak dla mnie inspirowała się raczej kwasem, ale skoro ja „nie wiem co noc/ nie wiem co dzień/ jestem koniem co zionie/ złem”, to czemu miałbym mieć w tej kwestii rację? (kb)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 7

4. Łona i Webber – Co tak wyje?

Niektóre kawałki rosną pod wpływem wydarzeń. Ktoś mógłby powiedzieć, że „Co tak wyje?” to kolejna zgrabnie opowiedziana przez Łonę historyjka, śliczna, paraboliczna, powiastka społeczno-moralizatorska, którą nasz bohater po raz enty w karierze zasłużył na znany zestaw pochwał. Na szczęście (dla tekstu), niestety (dla ludzkości) 2016 rok postarał się, by „Co tak wyje?” uznać za utwór wyjątkowo aktualny. Łonie udało się tutaj w sposób bardzo gładki, jedną rozbudowaną na cały tekst metaforą, dokonać przekonującego opisu rzeczywistości podzielonej na wagon z mocno odrealnioną, żyjącą w dziwnym, absurdalnym śnie lepszą częścią świata oraz sunącą wagonem trzeciej klasy grupę ludzi odpadów. Naprawdę chciałbym móc napisać, że to wszystko naciągana manipulacja, ale zbyt wielu bohaterów pierwszego wagonu zrobiło ostatnio bardzo dużo, by wizję Łony uznać za wyjątkowo trafną. Jeśli Bauman lub Piketty, czy choćby Domosławski są dla was tl;dr, macie tu łatwą do przełknięcia, choć też mocno gorzką piosenkową pigułkę ich refleksji. (ps)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 8

3. Ryby – Polska

Przegapiłem płytę Ryb, przegapiłem prozatorski debiut lidera zespołu, Grzegorza Uzdańskiego, za to jestem na bieżąco z fanpage’em Nowe wiersze sławnych poetów, którego twórcą jest wokalista grupy. Marne to usprawiedliwienie, kajam się w tym miejscu, bo „Polska” jest pełnym znaków zapytania komentarzem do tego, co działo się w naszym kraju w minionym roku na przeróżnych płaszczyznach. Ktoś mógłby stwierdzić, że miejsce tego rodzaju piosenek jest na innym rozwijającym się fanpage’u, mianowicie na „Meller w punkt”, czyli apologia banału, jednak piosenka Ryb poprzez brak jednoznacznej odpowiedzi unika bycia nachalną publicystyką śpiewaną, uprawianą namiętnie w ostatnim czasie przez takie TUZY jak Grzegorz Turnau czy Pablopavo. I nawet jeśli warsztat wokalny Uzdańskiego nie dorównuje jego umiejętnościom literackim, to nie to jest tu najbardziej istotne. O wiele ważniejszy jest fakt, że w dzisiejszych czasach nie musimy być skazani wyłącznie na koszmarki w postaci wspomnianego już we wstępie do tego rankingu „Modern Holocaustu”, ale także znacznie bardziej subtelne próby komentowania rzeczywistości. (mm)

Grzegorz Uzdański napisał oczywiście tekst o Polsce, ale patrząc trochę bardziej uniwersalnie, to jest kawałek o tym, jak rzeczywistość dokonuje rozbiorów naszych wyobrażeń. Wtedy bardzo często, zamiast baczniej się jej przyjrzeć, tworzymy epistemologiczną barykadę z haseł, stereotypów, postaci, gestów wybieranych na oślep z wybiórczo traktowanej tradycji. (ps)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 9

2. Super Girl & Romantic Boys – Cienie

Ejtisowa stylistyka zapewniała oldskul w 1998 roku, kiedy Super Girl & Romantic Boys grało pierwsze próby na berlińskim squacie. Zapewnia go i w roku 2017, nawet kiedy smutno robi się, wyliczając, ile to już czasu minęło. Lata osiemdziesiąte raz się już zdarzyły i od tamtej pory są tylko stylizacją. Pamiętam, jak jako nastolatek ripitowałem kawałek „Spokój”, który miał zapowiadać płytę SG&RB. Czekałem w emocjach, aż krążek wyjdzie, w końcu ściągnąłem go chyba nawet „przedpremierowo” na Soulseeku (wyjaśnienie dla najmłodszych: to był taki program, na którym szukało się piosenek i teledysków, kiedy jeszcze nie było Youtube'a). Album ukazał się jednak dopiero jedenaście lat później, więc zbierająca się na brodzie ślina zdążyła już dawno zaschnąć, a i młodość przeminęła. Grupa z przyczyn prawnych nie mogła wydać płyty przez kilka lat, po drodze koncertowała: to na dziesięciolecie, to na pożegnanie, to na drugie pożegnanie. I są znowu! Wrócili z albumem i tą ejtisową piosenką, smutną, depresyjną, tekstowo wyborną. Opakowaną w klimatyczny teledysk. Zresztą, sam teledysk do kawałka nie jest ejtisowy tak po polsku, to raczej ejtis na modłę zachodnią, ejtis z pierwszych odcinków serialu „Cudowne lata”, i to nawet pomimo tego, że w tle majaczą nasze swojskie gierkowskie bloki i meblościanka. To, że przez lata tamta płyta nie wyszła, a zespół wśród słuchaczy niezalu nie zyskał rozgłosu, na jaki zasługiwał, łamie serce. Ale powrócili, zagrali na OFFie, wydali kolejną płytę. Serce zawsze można posklejać – wtedy „będzie jak nowe/ tylko/ trochę zniszczone”. (kb)

Najbardziej w tym tekście rusza mnie wykorzystanie gry w papier, kamień, nożyce. Kto w ogóle tutaj do nas mówi i w jakiej sytuacji? Stawiałbym na przeglądanie fotografii z przeszłości, czasów pięknych, ale i bolesnych rozczarowań. No i nasza podmiotka liryczna zwraca się do siebie sprzed lat – daje sobie czas na chwilę refleksji, wspomnień, patrzy na siebie bezbronną, młodą, wrażliwą, ale teraz już będącą tylko „cieniem, wyświetlanym na papierze”. Czuję się całkowicie bezpieczna, ale i nieszczęśliwie wolna od dawnej żarliwości. Nie dotknie jej już zapomnienie, nikt nie wytnie jej ze swojego życia, nie zważa już na papier, czyli złe słowa, kamień, będący często znakiem agresji, bólu, narzędziem zbrodni, nie jest w stanie jej zranić, bo sama w pewnym sensie stała się nim. (ps)

Posłuchaj >>

Zdjęcie Najlepsze polskie teksty 2016 10

1. Noc Muzeów – Bzy

Wielbicielem Gosi Zielińskiej i jej tekstów stworzonych dla Rycerzyków jestem nie od dzisiaj – nikt w tym kraju nie bawi się słowami tak beztrosko. Olbrzymia dbałość o dźwiękową stronę słów, genialne słowotwórstwo, kreowanie wręcz bajkowych sytuacji oraz oczywiście świetnie wyśpiewana interpretacja poszczególnych linijek to najkrótsza możliwa charakterystyka tego, co Gosia wnosi do krakowskiego zespołu. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ Noc Muzeów, duet stworzony przez 1/3 składu Rycerzyków (wspomnianą już wokalistkę oraz Macieja Pitalę), jest w zasadzie nieco bardziej kameralnym przedłużeniem twórczości ich macierzystego zespołu. Trudno się zatem dziwić, że za najlepszy polski tekst 2016 roku uznaliśmy „Bzy”: dzieje się tu naprawdę dużo, bo jest nierozkwitła noc, która wydaje się trwać bez końca, leniwe wyciąganie się do słońca, oraz urocza puenta refrenu w postaci rzucania śmiesznego cienia zamiast czarów. Mimo że na początku można uznać debiutancki utwór Nocy Muzeów za lounge’owy muzak, to warto nie popełnić błędu i lepiej od razu wsłuchać się w wyśpiewywane liryki, tym bardziej teraz – gwarantuję, że wtedy dzień stanie się nieco bardziej słoneczny. (mm)

Nie ma we mnie krztyny obiektywizmu, bo jestem w tym wypadku kibicem totalnym. Rycerzyki śledziłem od pierwszych piosenek, na nowy projekt ucieszyłem się równie mocno. Zadziwia mnie, niezmiennie i od początku, jak cichutki, szepczący wręcz głos Gosi zamienia się na scenie i w studiu w czysty aksamit. Także po polsku i także tu, w nowej stylistyce. (kb)

Czasy histerycznie historyczne, świat ponoć ginie, kraj w ruinie, naród łaknie protest songów lub może katastroficznych wizji, a my tu stawiamy na piedestale piosenkę o rozkwitaniu kwiatków. Sorry Polsko. Po pierwsze jednak, co to za piosenka! Pozorna sielanka tak naprawdę skrywa refleksje na temat ucieczki w wyobraźnię, jest opisem otulania się marzeniami. Bzy zwijają się do snu, „by w swoich snach w kółko, bez końca rozwijać się do słońca”. Gosia Zielińska pisze o tym tak gładko, że dramatyzm staje się niemal niewidoczny, a przecież w tym językowym cacku na początku aż buzuje od wściekłości podkreślonej kapitalną aliteracją („olśnień wściekły brak”). Potem rzeczywiście pojawia się słońce, ale pointa znów jest zabawnym, subtelnym, ale jednak rozczarowaniem. Nie pamiętam tak doskonałego, piosenkowego połączenia euforii i melancholii. (ps)

Posłuchaj >>

Kamil Bałuk, Marcin Małecki, Piotr Szwed (20 stycznia 2017)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: wiki
[8 lutego 2017]
Wreszcie jakaś mniej oklepana forma podsumowania roku,. Dzięki
Gość: Goldi
[31 stycznia 2017]
Reni Jusis lepsza niż Nosowska, no prawie uwierzyłem:)
Gość: Szymborska też Komunistka
[30 stycznia 2017]
Franek, idź stąd.
Gość: Franek
[30 stycznia 2017]
Bauman, ten komunista? Gratuluję.
Gość: Jeffery
[30 stycznia 2017]
Łona najlepszy, trochę gra w innej lidze niż niektórzy wyróżnieni tu ale rozumiem że taki wybór to była by zbyt oczywista oczywistość. Stąd np. Bzy.
Gość: lord
[25 stycznia 2017]
@szwed Masz rację, sensu nie ma. Wszak wszystko co robimy jest marginalne, a debatowanie nad zasadnością to strata czasu...
(ale na marginesie - pisałeś o tym że film par excellence, a nie że film słaby. To już ucieczka od odpowiedzialności za słowa. Bo tak naprawdę nie ma to znaczenia czy słaby czy dobry - twoje rozumowanie metodologicznie jest błędne)
Gość: dakapo
[23 stycznia 2017]
Witamy z powrotem panie Bałuk
Gość: szwed
[23 stycznia 2017]
O matko, lordzie drogi, popełniasz klasyczny błąd polegający na lekceważeniu "dzieł gorszego sortu", słaba sztuka, odpowiednio czytana, mówi czasem więcej o świecie, niż ikoniczne arcydzieła danych czasów. ALE to wszystko, co my teraz robimy, to to jest przecież jest marginalne uczepianie się fragmentu zdania. Nie chcę niczego sugerować, ale nasz tekst jest o jakości polskich tekstów piosenek i oczywiście możemy tu debatować miesiąc o zasadności metafor, skojarzeń Kamila Bałuka, ale: czy jest sens?
Gość: lord
[23 stycznia 2017]
@ szwed. I znowu. I znowu kolega Szwed staje w obronie spraw przegranych, rzucając bon moty na lewo i prawo, że film więcej mówi o czasach w których powstał niż o historii którą pokazuje. To klasyczny banał i nie warto go analizować. Ale w większości przypadków (mam tu na myśli produkcje komercyjne) taki trop interpretacyjny to ślepa uliczka. Naprawdę Krzyżacy mówią nam coś (poza oczywistym technologicznym i manierycznym anturażem) o polskim kinie lat 60.? Kulą w płot. Nijak się nie mają do prawdziwego oblicza epoki (Wajda, Skolimowski, Morgenstern, Polański, Munk, Has, Kutz, Kawalerowicz). Jeśli chciał pan się bardziej uwiarygodnić może trzeba było powołać się na tego ostatniego lub Hasa, choć zapewne każdy z nich by się żachnął. Wracając do Cudownych lat - wszystko w tym serialu (muzyka, zdjęcia, kostiumy, kamera, historia) stara się jak najwierniej odtworzyć lata 60. Ale drogi asocjacji są pokrętne. Mnie np. z latami 80. kojarzy się 7 samurajów, bo akurat w tych latach oglądałem Kurosawę. I jest to moje indywidualne, personalne skojarzenie. Nic więcej.
Gość: kamil b
[22 stycznia 2017]
ojtam to se wstaw jakieś inne, mi się tam estetycznie kojarzy z 80. :) a w ogóle to oglądałem je w latach 90.

licencja poetika, życie to surfing, więc nie bój się fal.

Gość: Kevin Arnold
[22 stycznia 2017]
Hm, jesteś pewny, że o to chodziło autorowi? Bo to jednak bardzo okrężna droga do czegoś, co można by prościej opisać, np. porównując teledysk do filmów Johna Hughesa.
Gość: szwed
[22 stycznia 2017]
To temat na dłuższy akapit pewnie, ale zawsze jest tak, że filmy opisujące jakiś czas, mają też w sobie wyraźne cechy epoki, w której powstały. "Krzyżacy" Forda w sumie więcej mówią o polskim filmie lat 60. niż o wojowaniu z zakonem krzyżackim.
Gość: Kevin Arnold
[21 stycznia 2017]
Tak, ale Cudowne Lata rozgrywały się pod koniec lat 60-tych, więc jak się to ma do estetyki teledysku SGRB?
Gość: szwed
[21 stycznia 2017]
@Kevin Arnold, „Cudowne lata” - serial, który zaczął być nadawany w 88 r, czyli taka jesień ejtisów.
Gość: Bloniaq
[21 stycznia 2017]
http://www.tinypic.pl/lay04t75chuk

Gość: Kevin Arnold
[21 stycznia 2017]
"Ejtis na modłę zachodnią, ejtis z pierwszych odcinków serialu „Cudowne lata”" - czy ktoś może wytłumaczyć sens tego zdania? (Cudowne lata + 80s??)
Gość: szwed
[20 stycznia 2017]
Hey jest wspomniany we wstępie i chwalony. Jaki utwór Lipińskiego byś proponował?
Gość: horizon
[20 stycznia 2017]
Jasne, a Heya z "Błysku" brak. Najbardziej aktualne teksty, może poza Tomkiem Lipińskim. Czyżby "poprawność polityczna"?
Gość: horizon
[20 stycznia 2017]
Jasne, a Heya z "Błysku" brak. Najbardziej aktualne teksty, może poza Tomkiem Lipińskim. Czyżby "poprawność polityczna"?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także