Jesteś Bogiem: refleksje w trójgłosie

Od czasu „Skazanego na bluesa” nie było chyba w polskiej kinematografii równie głośnego filmu muzycznego. Wprawdzie „Jesteś Bogiem” zbiera głównie pozytywne recenzje, to nie brakuje dociekań, na ile wynika to z kultu Magika i Paktofoniki oraz hype’u wytworzonego przez machinę promocyjną. Nie brakuje też pomysłów na to, jak film wpłynie na polską scenę hip-hopową, a w szczególności na jej obecność w mediach. Być może przygotowane przez nas wypowiedzi, prezentujące trzy różne spojrzenia na obraz Leszka Dawida, w pewnych kwestiach ze sobą polemizują, jednak w tym, czy warto obejrzeć „Jesteś Bogiem” pozostają zgodne.

Maciej Blatkiewicz

Mówi się, że „Jesteś Bogiem” spowoduje boom na hip-hop w polskich mediach. Że to „8. mila” polskiego kina. Obawiam się, że o ile rodzimy rap biznes już do tego dorósł, o tyle media – ani trochę. Hip-hop wciąż jest dla nich ciekawostką tworzoną przez dzieciaków z gorzej sytuowanych rodzin. Może trochę upraszczam, ale minie jeszcze wiele czasu, zanim rap zajmie należne miejsce w przestrzeni medialnej (bazujące na popularności gatunku).

„Jesteś Bogiem” tego nie zmieni. Przecież tu MCs pokazani są jako problematyczni, niezrównoważeni, z początkami schizofrenii (patrz: kreacja Magika). To żaden przytyk w stronę twórców filmu – odwzorowali postać dokładnie tak, jak trzeba. Znając jednak krótkowzroczność dziennikarzy, wielu z nich po obejrzeniu obrazu Leszka Dawida wrzuciła wszystkich raperów do jednego worka. Trudno też mówić o nowym boomie na rap, skoro film pokazuje tylko jeden skład i tylko trzech MCs. Nawet Kaliber 44 potraktowano tu po macoszemu, dogłębnie spłycając role Joki i Abradaba – raperów równie utalentowanych co Rahim i Fokus.

Oczywiście część nieścisłości pojawia się dlatego, że to jednak nie jest dokument, a film fabularyzowany w jakimś tam stopniu oparty na faktach. Dla przykładu Rahim znał Magika wcześniej, niż pokazano to w „Jesteś Bogiem”. W końcu nagrywali razem już na „Księdze Tajemniczej” – debiucie K44. Z kolei Krzysztof Kozak, który faktycznie narobił smrodu – i to nie tylko Paktofonice, ale też wchodzącym w rap biznes chłopakom z różnych części Polski – został tu wykreowany na jakiegoś parszywego gangstera. Większość sytuacji zaprezentowanych w filmie miało miejsce, lecz często są one skrócone, skumulowane bądź lekko zmienione. Coś musi trzymać w napięciu i ja to rozumiem. Pytanie, czy kumają to psychofani Paktofoniki. Bo, nie oszukujmy się, ale jedyne, co może wywołać ten film, to wzmocnienie kultu PFK i samego Magika. Kultu w pewnej części zasłużonego, ale nie na taką skalę. Nie mam wątpliwości, że gdyby nie śmierć (nieważne, że samobójcza) Maga, to ta skala byłaby znacznie, znacznie mniejsza. Choć to tylko gdybanie.

Z drugiej strony, gdyby nie ten kult, to film by pewnie nie powstał. I nie byłoby znakomitych ról aktorów, którzy wcielili się w trójkę z Paktofoniki. Nie dość, że nauczyli się rapować, to jeszcze na tyle, by naprawdę wiernie podrobić flow Maga, Raha i Fokusa. Oczywiście poza unikatowym na cały świat głosem tego ostatniego. Tak czy siak należą się pochwały. A przyszłym widzom radzę „Jesteś Bogiem” obejrzeć z nastawieniem to tylko film fabularny, a nie wierna biografia.

Rafał Krause

Niewiarygodnym jest to, jak XXI wiek skrócił proces urastania danego zjawiska do rangi legendy, nawet jeżeli owa legendarność funkcjonuje tylko na prawach języka marketingowego. Paktofonika jest tego doskonałą egzemplifikacją – w ciągu raptem czternastu lat (a nawet dwunastu, bo okres rozgłosu należałoby liczyć od momentu debiutu), skład ten osiągnął status, którego dostąpienie przeważnie wymaga co najmniej kilkudziesięcioletniego doświadczenia na scenie. Niezwykłość tego zjawiska potęguje fakt nieszlachetności (w świetle społecznej opinii, zwłaszcza w tamtym okresie) muzyki granej przez zespół.

Abstrahując od tego, że elementem historii PFK najbardziej przyczyniającym się do całego zamieszania z nią związanego jest tragiczna śmierć, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Okres działalności tria Fokus-Magik-Rahim to moment prawdziwej demokratyzacji na gruncie muzyki po roku 1989 w Polsce. Oto bowiem trójka chłopaków z obskurnych, betonowych osiedli na Górnym Śląsku nagrywa w warunkach chałupniczych płytę, która, jak się niebawem okazuje, podbija rynek i serca milionów dzieciaków (i nie tylko) nad Wisłą. Po upływie zaledwie jednej dekady stają się bohaterami filmu fabularnego (co nie jest częstym zjawiskiem w rodzimej kinematografii, jeżeli chodzi o temat muzyki w ogóle), który wypełnia sale kinowe po brzegi.

Tyle, co na bilet – to stwierdzenie kilka razy wypowiadane przez Dawida Ogrodnika (filmowy Rahim), dobrze sugeruje sytuację materialno-społeczną głównych bohaterów „Jesteś Bogiem”. Najbardziej posępne jest w tym wszystkim to, że owa sytuacja nie zmienia się nawet w momencie, gdy Paktofonika odnosi realny sukces w branży. Dlatego, zgodnie z zapowiedziami, film posiada dostrzegalne tło społeczne, obrazuje istotne skutki uboczne polskiej transformacji gospodarczej. Podczas seansu ujrzymy zatem ówczesną niesprawiedliwość ekonomiczną – artyści zostają wykiwani przez cwaniakowatych dorobkiewiczów (pojawia się nawet postać słynnego Krzysztofa Kozaka) zagarniających większość finansowego kapitału, jaki zostaje ugrany na sukcesie zespołu. Inna istotna warstwa produkcji: obraz ten dobrze ukazuje zmagania nieustępliwej pasji z trudami życia codziennego i to, jak wielkie marzenia mogą upośledzać społeczne funkcjonowanie artysty.

Ale wracając do muzyki – mimo wspomnianej perspektywy społecznej, fabuła filmu opiera się wyłącznie na historii zespołu, opowiedzianej linearnym torem. W centrum oczywiście znajduje się postać Magika, jego problemy i świat wewnętrzny. Leszek Dawid postanowił po prostu odtworzyć biografię składu i z zapałem dokumentalisty przedstawia jego drogę od momentu formowania się, aż do tragicznej śmierci najsłynniejszego z członków. I może ze względu na sam rap dobrze się stało, że ten obraz został okraszony aurą autentyzmu (choć jego twórcy nie wystrzegli się błędów historycznych).

Nawet ludzie znający osobiście Magika są zdania, że jego postać została w „Jesteś Bogiem” przedstawiona z werystyczną dokładnością. Kwestie anturażu też sprzyjają realizmowi – film obfituje w klatki, bloki, osiedla, szerokie bluzy „Rydel House”, magnetofony i słuchawki, co stanowi gratkę dla ludzi urodzonych w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, zwłaszcza tych związanych w jakiś sposób z hip-hopem. I co bardzo ważne z muzycznego punktu widzenia, realizm świata przedstawionego dotyczy także samej muzyki.

Marcin Kowalczyk, odtwarzający rolę Piotra Łuszcza, nauczył się naprawdę nieźle rapować, tak, że momentami możemy się zastanawiać, czy to on wykonuje dany utwór, czy może dubbinguje go puszczony z taśmy sam Magik („Plus i Minus” wykonane a capella niemalże perfekcyjnie i „Nowiny” zarapowane ze świetnym flow!). Grający Fokusa Tomasz Schuchardt też imituje całkiem nieźle. Do tego należy wspomnieć o udziale „tych znanych” aktorów. Świetną rolę zalicza Arkadiusz Jakubik, wcielający się w gamoniowatego, acz przebiegłego wydawcę Gustawa Zarzyckiego. Pojawia się też wymowny epizod Marcina Dorocińskiego, który gra bezwzględnie perfekcyjnego organizatora koncertu (ten oczywiście przed występem Paktofoniki zastanawia się co oni właściwie grają).

Do prowadzonej akcji ciężko się przyczepić, jednak tym elementem, który na pewno razi, jest laurkowa końcówka filmu, psująca ogólne wrażenie. „Jesteś Bogiem” to na pewno pozycja obowiązkowa dla zainteresowanych tematem (i muzyką w ogóle). To też, jak sugerowałem wyżej, przyzwoity dramat społeczny (choć nie jest nowością w polskim kinie dramat umiejscawiany na Śląsku). Ekranizacja historii Paktofoniki jest na pewno wielkim wydarzeniem kinowym, ale w większym stopniu z punktu widzenia tematu, zjawiska i bezprecedensowości tego przedsięwzięcia, w nieco mniejszym, jeżeli chodzi o kwestię walorów artystycznych filmu.

Kuba Ambrożewski

Dobrze się oglądało. To na pewno. Bez poczucia, że twórcy filmu silą się na udzielenie nam lekcji, bez tandetnego patosu, bez pretensjonalnej maniery. Mocnym punktem wydają się zdjęcia: „Jesteś bogiem” zapisuje się w pamięci jako zbiór wyrazistych klatek, film zrealizowany w sposób fotograficzny. Aktorstwo? Skoro nawet ja widziałem gorsze, to musi być OK. Realizm? Odwzorowany w najdrobniejszym detalu. Słynne już skarpetki Magika to jedno, drugie to klimat wilgotnych klatek schodowych, meblościanek z wystawkami kryształów i architektury z gipskartonu, niemal zawieszony w powietrzu sali kinowej zapach zgnilizny. Czyli co, polskie „Control” lepsze od „Control”?

Cóż, właśnie tu pojawia się pierwsza i najważniejsza wątpliwość – skoro już twórcy filmu zadali sobie tyle trudu, by tę historię uwiarygodnić masą sugestywnych i autentycznych szczegółów, składających się na estetykę i charakter tamtej epoki, to szkoda, że w ślad za tym nie poszła wierniejsza rekonstrukcja faktów, na których przecież – jak informuje plansza witająca widza – oparte jest „Jesteś bogiem”. Zupełnie serio i pamiętając o licencji autorskiej reżysera na dokonywanie takich zmian: jeśli już poświęcamy ponad dwie godziny na zagłębienie się w krótką historię Paktofoniki, to trochę głupio, gdy spora jej część okazuje się zmyślona. To razi, bo mało jest w tym filmie scen równie dętych, co motyw zawiązywania się zespołu czy wątek Krzysztofa Kozaka. Z punktu widzenia oglądającego produkcję fana muzyki, są to często pomysły wpływające in minus na ocenę „Jesteś bogiem”.

Nie mam przekonania do paru jeszcze innych rzeczy w dziełku Leszka Dawida – na przykład mam poczucie, że troszkę zbyt wiele miejsca w problemach Magika zajmuje nieszczęsnych dwadzieścia złotych, które próbuje zdobyć najróżniejszymi sposobami. Albo że przez ponad dwie godziny na ekranie nie pojawia się – lub jest zaakcentowana w minimalnym stopniu, mogło mi umknąć – wątek narkotyków, co w filmie o subkulturze hip-hopowej jest średnio wiarygodne. I tak dalej. Co nie zmienia faktu, że oglądało się dobrze, ale zbyt szczegółową analizą bym „Jesteś bogiem” nie torturował. Taki to już film: ogólnie trafiony, w szczególe nieco drażniący.

Kuba Ambrożewski, Maciej Blatkiewicz, Rafał Krause (5 października 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Mq
[6 października 2012]
@k uzasadnij. Ja też mam mieszane uczucia co do filmu ale twoja opinia jest dość skrajna i fajnie jakbys uzasadnił.
Gość: Natalia
[5 października 2012]
bardzo dobre recenzje Chłopaki!
Gość: k
[5 października 2012]
obawiam się, że gdyby trzymano się ściśle faktów to nie byłoby co oglądać

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także