Kawaleria szatana #3

„Każdy muzyk dobrze gra, gdy za uchem diabła ma!”. Tym jakże przezabawnym akcentem rozpoczynamy trzecią odsłonę „Kawalerii Szatana”.

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 1

Petrychor – Dryad [EP] (8/10)

Niestety, „stare czasy” bezpowrotnie minęły. Taki „Dryad” przed erą internetu prawdopodobnie dotarłby do kilku wtajemniczonych, zdobył kultowy status i przepadł na wiele lat. Teraz wystarczy właściwie jeden odpowiednio umieszczony link i w kilka chwil można uzbierać spore audytorium. Petrychor nie może zniknąć z bardzo prostego powodu: to świetny projekt. Teoretycznie takich shoegaze’owych blackmetali jest sporo, jednak mało kto potrafi wycisnąć coś interesującego z takiego kolażu. Nie brakuje ani dream popowego brzmienia, ani romantycznych shoegaze’owych gitar, ani folkowej wrażliwości, ani ambientowych pasaży. Gdyby Wolves In The Throne Room nie było takie monotematyczne i miało jeszcze bardziej otwarty umysł, to grałoby właśnie tak. „Dryad” słucha się jednym tchem, do tego można je dostać zupełnie za darmo. Nie ma sensu się zastanawiać, trzeba ściągać. Głupio byłoby przegapić jedno z najlepszych wydawnictw 2010 roku, prawda?

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 2

The Ghost Inside – Returners (7/10)

To teoretycznie jeden z tych metalcore’owych zespołów, które zupełnie niczym nie zaskakują, a ich egzystencja jest zawsze dosyć zastanawiająca. Jednak w tej sytuacji to jedynie złudzenie. „Returners” jest jednym z większych zaskoczeń tego roku, mimo że muzyka The Ghost Inside tak naprawdę jest do bólu przewidywalna. Co z tego, skoro każdy ich nowy numer momentami brzmi rewelacyjnie. Jak widać, powtarzając po raz setny sprawdzone patenty, można stworzyć coś na wysokim poziomie. Sukces leży w braku metalowych ambicji, bo tak naprawdę „Returners” bardziej prowadzi dialog z nowojorskim hc (mimo że panowie są z Los Angeles) niż ze szwedzkim melo death metalem w deseń At The Gates. Hit za hitem.

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 3

More Than Life – Love Let Me Go (7/10)

Szufladka „modern hardcore” może wywołać natychmiastowy ironiczny uśmiech na twarzy. Tak, to kolejny wymysł wszelkiej maści krytyków, tylko że akurat ten termin ma w pewnym sensie rację bytu. Takie grupy jak Have Heart, Verse bądź Modern Life Is War mają raczej mało wspólnego z „klasykami” hc. Podobnie jest z angielskim More Than Life, które jak wymienione wcześniej zespoły może zachwycać świetnymi melodiami (wpadających w ucho riffów jest tu od groma) i niekonwencjonalnymi przejściami. Do tego dochodzą silne emo wpływy (wokalista po sesji nagraniowej chyba musiał jechać do sanatorium). Jak na debiut jest doprawdy pierwszorzędnie, a z biegiem czasu powinno być jeszcze lepiej, szczególnie że „Love Let Me Go” mogłoby mieć ciut więcej przestrzeni i nie gnać non stop na złamanie karku.

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 4

Misery Index – Heirs To Thievery (7/10)

Kolejna po The Ghost Inside rock’n’rollowa pozycja w zestawieniu. Niech Was nie oszuka kiczowata okładka. Może i Misery Index stara się odstraszać jak tylko się da, ale kiedy tylko rusza płyta, jakiekolwiek złe wrażenia znikają z prędkością światła. „Heirs To Thievery” jest albumem nieco old schoolowym, w stylu klasycznych wydawnictw deathgrindowych, tylko zamiast hiperszybkiej młócki dostajemy po prostu dobre piosenki (czasami aż na myśl przychodzi Entombed), ale z szorstkim brzmieniem. Pewnie Amerykanie woleliby pozostać znani jedynie na własnej scenie, jednak komplikują sytuację skupiając się głównie na chwytliwości zamiast na ciężarze (z korzyścią dla zwykłego słuchacza). Jak widać, nawet w Baltimore potrafią grać.

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 5

Alcest – Écailles De Lune (7/10)

Alcest szybko sobie zaskarbił sympatię niezali. Właściwie ta wzruszająca przyjaźń zaczęła się już od pierwszej EP-ki i osiągnęła apogeum, kiedy na światło dzienne wyszedł debiut „Souvenirs d’un Autre Monde”. Debiut, co należy zauważyć, trochę zaskakujący, pozbawiony black metalowych naleciałości, a oparty na stricte dream popowej produkcji. „Écailles De Lune” to w pewnym sensie powrót do korzeni, jednak przy zachowaniu wszystkich zmian, które zaszły przez te lata. Innymi słowy: Alcest łączy ze sobą shoegaze’owe gitary, dream popowy klimat i „atmosferyczny” black metal. Nie jest to może najbardziej oryginalny pomysł, ale bądź co bądź Francuz (to jednoosobowy projekt) raczej nie ma sobie równych w tej materii i znów z palcem w nosie zbiera zewsząd same pochwały. Oczywiście słusznie. A że jest sporo ckliwości… No cóż, bywa.

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 6

Rolo Tomassi – Cosmology (6/10)

Chcesz szybko osiągnąć rozgłos? Weź do zespołu dziewczynę, która będzie dobrze wyglądać podczas sesji zdjęciowych i przy okazji będzie umiała odpowiednio drzeć się do mikrofonu. Do tego stopnia, że każdy będzie zadawał sobie pytanie: ale to serio nie jest jakiś facet z grzywką? Nie, nie jest. Rolo Tomassi tak to sobie wymyślili, ale na szczęście oprócz otoczki mają jeszcze coś ciekawego do zaoferowania. Z całej hordy cyber-grindowych kapel wyróżniają się naprawdę niezłymi melodiami, mimo że starają się je zatuszować gitarowymi połamańcami czy też noisową produkcją. Do tego widać, że mogliby bez problemu nagrać fajny, popowy album (wokalistka umie też śpiewać!). Bez rewelacji, choć ze sporymi przebłyskami.

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 7

Ion Dissonance – Cursed (6/10)

Ion Dissonance para się zawodem, za którym, delikatnie mówiąc, nie przepadam. Kiedy do hardcore’u dochodzi „matematyka”, człowiek zatyka uszy – wybuch jest właściwie kwestią czasu. Do tego mathcore gra kilka zespołów będących dla mnie esencją screenagersowej jedynki (np. PsyOpus). Kanadyjskie Ion Dissonance jest na szczęście inne. Wiedzą, kiedy należy się zatrzymać, zdając sobie również sprawę, że technika jest tylko dodatkiem, a nie podstawą grania. Przy okazji nie są irytujący, co jest domeną mathcore’owych zespołów. Mając postawioną przeze mnie wysoko poprzeczkę, radzą sobie całkiem nieźle. Czasami tylko solidność potrafi dostarczyć uncję frajdy.

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 8

Rosetta – A Determinism Of Morality (5/10)

Rosetta to jeden z nielicznych czołowych reprezentantów „post-metalu”, który wytrzymał dobrych kilka lat, zanim zaczął smęcić. Co by nie mówić, to debiut w dalszym ciągu robi spore wrażenie, szczególnie pod względem produkcji, o której, jak sądzę, za dobrych parę lat będzie się pisać książki. Drugi krążek był oczywiście słabszy, mimo że ładnie nawiązywał do debiutu. Dopiero „A Determinism Of Morality” pokazało, że Rosetta nieco „zdziadziała” i jedzie na tym samym patencie. Tym samym mamy do czynienia jedynie z przeciętnym post-rockowym wydawnictwem, jakich teraz jest na pęczki. Trudno się do czegoś tak naprawdę przyczepić, ale chwalić też nie ma zbytnio za co. Ot, muzyka dla muzyki. Jedno przesłuchanie i dziękujemy.

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 9

Blacktusk – Taste The Sin (4/10)

Spieszę z wyjaśnieniami: nie jest to projekt mający za cel stworzenie metalowego „Tuska” Fleetwood Mac. Blacktusk to jedynie skromny zespół, chcący grać jak Mastodon, Baroness i Kylesa razem wzięte. Plan jest wykonywany znakomicie, bowiem te inspiracje słychać na kilometr. Gorzej, że właściwie oprócz solidnie-poprawnego grania nie ma tu właściwie nic interesującego. Czekałem naprawdę długo, aż coś się wydarzy, ale się przeliczyłem. Wciąż to samo, to samo, to samo i jeszcze to samo. Nudy na pudy, nie ma sensu bardziej się rozpisywać.

MySpace

Teledysk

Zdjęcie Kawaleria szatana #3 10

In Vain – Mantra (1/10)

Słuchanie In Vain jest równie przyjemne co rozkładanie na części pierwsze płyty Comy, „Symfonicznie”. Norwedzy są niczym Raid. Zabijają słuchaczy – na śmierć. Smutne w tym wszystkim jest to, że jest spore zapotrzebowanie na muzykę In Vain. Kiczowate, przeraźliwie nudne, zawierające w sobie wszystkie najgorsze cechy „metalowej progresji”. Metalowe ziny będą zapewne rozpływać się w zachwycie, opisując „Mantrę” jako wydawnictwo daleko wykraczające poza schematy i zaskakujące co rusz niesamowitymi kompozycjami. A prawda jest taka, że In Vain może i przekracza granice, ale jest to granica dobrego smaku.

MySpace

Teledysk

Krzysiek Kwiatkowski (28 września 2010)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Wujek_Lemisz
[1 października 2010]
Petrychor mocno przeciętny. Miło się tego słucha ale przeszło jakoś obok mnie. Chyba wolę te bardziej mroczną stronę black metalu.
Gość: qq
[1 października 2010]
More Than Life 9/10. absolutny top roku. albumu tak naładowanego emocjami nie było chyba od czasów Jane Doe.
Gość: gosc
[29 września 2010]
Będą.
Gość: Maciej
[29 września 2010]
Nick taki, jak tutaj. A jak będę na forum zalogowany, to będą jakieś ,,przyciski" do ocen płyt pod recenzją?
Gość: okikaraoki
[28 września 2010]
Psyopus 1??? rozsierdziłem ssie!!!!
Gość: kiosk
[28 września 2010]
sufjan na dziewiątkę!
Gość: pankrytyk
[28 września 2010]
Psyopus jedynka a Ion Dissonanse 6? Proszę
Gość: piotr wojdat nzlg
[28 września 2010]
Konta na forum są aktywowane. Z racji bardzo dużych zaległości - trochę to trwa. Czy mógłbyś podać swojego nicka dla ułatwienia?
Gość: niego
[28 września 2010]
Po okładce Blacktusk od razu można załapać co w ich muzyce chodzi.
Gość: Maciej
[28 września 2010]
A ja myślałem, że dzisiaj będzie Deerhunter. A tak w ogóle, to jak się tutaj ocenia płyty? A konta na forum się kiedyś zaaktywują?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także