Kraftwerk
Minimum - Maximum (Live)
[EMI; 6 czerwca 2005]
Kilkanaście lat po zawierającym zremiksowane wersje największych przebojów Kraftwerk albumie „The Mix” otrzymujemy kolejne kompilacyjne wydawnictwo pionierów muzyki elektronicznej - tym razem mamy do czynienia z dwupłytowym albumem koncertowym.
„Minimum-Maximum” nie jest jednak - jak to często bywa w przypadku wydawnictw tego typu - zwykłą składanką „Greatest Hits”, urozmaiconą entuzjastycznymi reakcjami publiczności. Najistotniejsze kompozycje zespołu zostały tu bowiem poddane godnej najwyższej uwagi modyfikacji. „Odświeżenie” jest może niezbyt właściwym określeniem tego zabiegu, bo przecież „Trans-Europe Express”, „The Robots” czy „Computer World” nigdy nie przestały brzmieć świeżo. Bardziej adekwatnym terminem opisującym całokształt dokonanych na „Minimum-Maximum” zmian aranżacyjnych jest „interpretacja klasyki” - zakorzeniona w tradycji, a jednocześnie dowodząca, że czwórka z Düsseldorfu, używając słów kaowca z „Rejsu”, trzyma ucho na pulsie spraw.
Album zaczyna się od utworu „The Man-Machine”, zarejestrowanego podczas warszawskiego koncertu grupy. Minimalistyczna aranżacja oryginalnej wersji wzbogacona została o dodatkowe smaczki oraz wydłużona o niemal dwuminutową, kapitalną wariację na temat motywu przewodniego. Od samego początku uwagę przykuwa też perfekcyjna jakość dźwięku - do momentu, w którym pojawiają się reakcje publiczności (czyli przez pierwsze kilkadziesiąt sekund) można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z albumem studyjnym. Po rewelacyjnym początku Elektrownia przez dłuższą chwilę dozuje nam nieco obniżone napięcie - „Planet of Visions” oraz złożony z aż pięciu utworów set z „Tour de France soundtracks”. Tak długa rowerowa wycieczka może się wydawać nieco męcząca, ale zaraz po niej otrzymujemy propozycję zmiany środka transportu. Najpierw pojawia się znajomy dźwięk uruchamianego silnika samochodu, a już po chwili... Wir fahren, fahren fahren auf der Autobahn. Klasyk z 1974 roku skondensowano do zaledwie dziewięciominutowej wersji, a jego transowe ostrze stępione zostało na rzecz nieco bardziej popowej estetyki. Przejażdżka autostradą pozostawia więc niedosyt, ale wkrótce zostaje on zrekompensowany za sprawą niezwykle atrakcyjnej autostopowiczki. Chodzi oczywiście o znany wszystkim doskonale utwór „The Model”, którego nie mogło zabraknąć na tym wydawnictwie i które wraz z „Neon Lights” w wielkim stylu zamyka pierwszą jego część.
Druga odsłona znów zaczyna się mocnym uderzeniem. „Radioactivity” podobnie jak „The Man-Machine” zostało rozbudowane i wzbogacone o nowe, wyborne efekty dźwiękowe. Co ciekawe utwór ten także pochodzi z koncertu w Sali Kongresowej - dwie „warszawskie” kompozycje stanowią zdecydowanie najciekawsze momenty albumu. Potem przychodzi czas na ”Trans-Europe Express” i „Metal on Metal”. Nieco bardziej zagęszczony w porównaniu do studyjnych wersji rytm przekształca ascetyczny minimalizm pierwowzorów w zdecydowanie cieplejsze formy. Także w serii utworów z albumu „Computerworld” bardziej dynamiczna warstwa rytmiczna sprawia, że surowość oryginału zyskuje zaskakujący, niezwykle energetyczny charakter. Jest to element, w którym tkwi siła tego albumu - na „Minimum-Maximum” dokonujemy odkrycia nowego oblicza zespołu: poznajemy Elektrownię z ludzką twarzą. Nawet składana pod koniec albumu nieśmiertelna deklaracja - we are the robots - nie zaciera tego niezwykle sympatycznego wrażenia. Nieco więcej kolorów, nieco mniej powagi; ta sama, powalająca siła przebicia - tak można najkrócej opisać ten album. A chyba dokładnie tego oczekiwaliśmy od „robotów” występujących na żywo.
„Minimum-Maximum” nie tylko cieszy i bawi ale także zaskakuje i stanowi potwierdzenie tego, że Hütter, Schneider i spółka po ponad 30 latach działalności nadal są wielcy.
Komentarze
[13 grudnia 2021]
[9 października 2021]
[11 marca 2021]
[25 stycznia 2021]
[20 grudnia 2020]
[19 marca 2018]
[31 sierpnia 2017]
[23 lutego 2017]