The New Pornographers
Twin Cinema
[Matador; 23 sierpnia 2005]
The New Pornographers jak mało jaki zespół zasługuje na określenie przyznawane takim „tuzom” jak Simply Red czy Gordon Haskell – profesjonalny pop. Profesjonalizm polega tu na spełnianiu tych zachcianek, jakie artykułują fani. Supergrupa z Vancouver jednak nie proponuje swingującego papier-mache, ale najwyższej próby power pop. Czyni to od trzech albumów i zaiste nie wiem czy nawet Tomasz Nałęcz potrafiły się przyczepić do któregokolwiek utworu z ich trzech płyt.
Wielką trójkę zespołu z Vancouver stanowili A.C. Newman, Daniel Bejar i Neko Case. Od początku głównym kompozytorem został ten pierwszy, z kolei udział drugiego w komponowaniu stał się symboliczny. Neko jak śpiewała, tak śpiewa. Debiutanckie „Mass Romantic” było skondensowanym, gęstym, popowym cudeńkiem, z dwoma wiecznie zielonymi „Jackie” (Bejar! Built To Spill!) i „Letter From An Occupant” (Newman! Neko!). „Electric Version” to lekkie obniżenie lotów, ale w historii zespołu punkt zwrotny – kontrolę przejmuje Newman i rozwija swój niespotykany talent, kierując zarazem zespół w stronę piosenek bardziej przestrzennych, stylistycznie i poziomowo zahaczając o The Decemberists. Co by tu nie mówić, wciąż poprzeczka dla większości ustawiona była za wysoko, choć w samym 2003 nie można było narzekać, bo i The Shins i The Russian Futurists zawalczyli. Od tego czasu minęły już dwa lata, podczas których panowie nie próżnowali, zaczynając w przypadku Newmana solową karierę, czy ją rozwijając w ramach zespołu, jak to zrobił Bejar ze swoim Destroyerem. Teraz po dwóch latach powrócili.
Najpewniejszy zespół świata, który zarówno mógłby łączyć Ideę z Orange czy grać na wiecu Tuska, jak i bez problemu wygrać przetarg na nagranie nowego „Gold Soundz”, czy po prostu najlepsza power-popowa kapela świata nagrała dzieło dorównujące debiutowi i to cieszy, to nam (mi?) wystarczy. Jedna uwaga: „Twin Cinema” to tzw. grower, płyta rośnie z każdym przesłuchaniem i tego najlepszym przykładem będzie „The Bleeding Heart Show” (Newman). Tu jak na dłoni widać trzy poziomy ambitnego popu, do tego rozstawione chronologicznie. Pierwsza minuta prezentuje coś, co w stanie nagrać jest większość niezłych zespołów, drugie piętro zarezerwowane jest dla tych naprawdę znakomitych i taką płytą jest „Chutes Too Narrow”. Natomiast szczyt, który w piosence The New Pornographers zaczyna się tym kluczowym interwałem między linią Neko i Newmana (2:02), to miejsce dla takich rzeczy jak „Car” i „Easter Theatre” i jest to porównanie nieprzypadkowe. By zrozumieć, że We have arrived too late to play the bleeding heart show to słowa najlepszej popowej piosenki roku (nie liczę Sufjana Stevensa – on nagle przestał brać udział w takich zabawach) potrzeba paru przesłuchań, ale chyba wielkość „Listu” tez nie narzuca się od razu. Inaczej jest z superprzebojowym, pixie-melodyjnym „Broken Breads”, które spłodził pan Bejar, śpiewający w tej piosence takim głosem jakby przed chwila ukradł cukierki ze sklepu. Jego wkład, choć skromny jakościowo, nie odstaje na milimetr od propozycji Newmana. Wspaniałe jest zarówno „Jackie Dressed In Cobra” jak i „Streets Of Fire”.
Album otwiera tradycyjnie utwór tytułowy i choć nie jest to drugie „Mass Romantic” to jednak „Twin Cinema”, podobne nieco do „Miracle Drug” ze „Slow Wonder” Newmana, jest super zaraźliwe z tymi z naciskiem akcentowanymi końcówkami („teachers”, „features”, „send you”, „Valencia”) i genialnym mostkiem. Ducha Fiery Furnaces przywołuje „The Bones Of An Idol”, a „Sing Me Spanish Techno” pokocha i tata i małolata. O czym tu pisać jak wszystko jest takie fajne („Use It”!)?
Karmiłem was jakimiś mniej lub bardziej udanymi dykteryjkami o Nałęczu i innych tego typu sprawach by na końcu móc powiedzieć o prawdziwej wielkości tej płyty. Polega ona na tym, że ten cały kurz wokół, wszystkie te przedmioty ze światowego sierocińca elementów niechcianych, New Pornographers składają do kupy, wkładają do miksera, wysysają, odtłuszczają i filtrują i kopią jeszcze w tyłek. A nam zostaje bezstresowa egzaltacja tą wyjątkową, jedną z rzeczywiście najlepszych w tym wieku, grupą. Kark się rytmicznie rusza, robi się na sercu milej, poranki są pogodniejsze. Wieczory mniej refleksyjne.