Ryan Adams & The Cardinals
Cold Roses
[Lost Highway; 3 maja 2005]
Kurs podstawowy z twórczości Ryana Adamsa (abstrahując od dokonań z Whiskeytown) obejmuje tak naprawdę tylko dwie płyty: rewelacyjne „Heartbreaker” i jego słabszego, lecz ciągle ciekawego następcę „Gold”. Pozostałe pozycje w dyskografii Amerykanina to albumy, do których z sympatią podchodzą chyba tylko i wyłącznie najwięksi fani wokalisty. „Demolition” momentami niemiłosiernie nudzi, „Rock’N’Roll” to średnio udany romans Adamsa z bardziej przebojową, pop-rockową stylistyką, a wydawnictwa „Love Is Hell” to płyty bez większej historii. Tym samym informacja o planach Amerykanina dotyczących wydania w niewielkim odstępie czasu aż trzech krążków musiała przyprawić co najmniej o ból zębów. Serię tą rozpoczęło „Cold Roses” i natychmiast rozwiało wszelkie wątpliwości związane z możliwościami twórczymi Ryana Adamsa (może zbawienny wpływ miała tu kolaboracja z zespołem The Cardinals?).
Amerykański wokalista na swoim nowym krążku zaskakuje przede wszystkim bogatymi aranżacjami folkowych piosenek. Nawet tradycyjne kawałki jak singlowe, energiczne „Let It Ride” czy „If I Am A Stranger” brzmią świetnie, przebojowo i na pewno nie można o nich powiedzieć, że są schematycznymi piosenkami. Zresztą najlepiej widać to i słychać na przepięknych balladach, które są bez wątpienia najmocniejszą stroną „Cold Roses”. „Meadowlake Street” ze swoją melancholijną, wyciszoną melodią cudownie rozwija się w połowie utworu w stronę kompozycji żwawszej, lecz ciągle nastrojowej. Wokalista znów perfekcyjnie i poetycko umie opowiadać historie o miłości. Zamykające pierwszą płytę „How Do You Keep Love Alive” to utwór na miarę tych najlepszych ballad z albumu „Heartbreaker” jak „Oh My Sweet Carolina” czy „In My Time Of Need”. Oto próbka jego tekstów z „Cold Roses”:
There's something about you
That reminds me of all those times
When I wasn't sorry, when I wasn't blue
The cherry moon it shone down on us
Under the stars shining down every one for you
If I could count them all I would circle the moon
And count 'em back to nothing till I got to you
Something in you dies, when it's over
Everybody cries sometimes
If loving you's a dream that's not worth having
Then why do I dream of you? (“Meadowlake Street”)
Lord, I miss that girl
On the day we met the sun was shining down
Down on the valley
Riddled with horses running
Crushing them with flowers
I would have picked for her
On the day she was born
She runs through my veins like a long black river
And rattles my cage like a thunderstorm (”How Do You Keep Love Alive”)
Większość piosenek na nowym krążku Adamsa ma swoje momenty. Nie ma znaczenia, czy jest to wielokrotnie powtarzany, melodyjny wers I can never get close z „Cherry Lane”, czy pojawiająca się gdzieś na drugim planie urocza Rachael Yamagata („Cold Roses” czy „Friends”), zawadiacki szczegół w postaci kowbojskiej harmonijki w „Dance All Night” czy melancholijny refren z „When Will You Come Back Home”. To właśnie te poszczególne fragmenty głównie zapadają w pamięć, pomimo że po spędzeniu około półtorej godziny z „Cold Roses” można czuć przesyt muzyką Ryana Adamsa.
Trochę naciąganym pomysłem było rozbicie wydawnictwa na dwie płyty, kiedy tak naprawdę porywającego i bardzo dobrego materiału miało się spokojnie tylko na jeden krążek (w konfrontacji dwóch części albumu o przysłowiową długość nosa prowadzi ta pierwsza). Jednakże wybaczamy ten zabieg Adamsowi. W końcu przecież doczekaliśmy się płyty poziomem dorównującej „Heartbreaker”. Czekamy zatem na te dwa kolejne krążki.