Whirlwind Heat
Flamingo Honey
[Dim Mak; 24 sierpnia 2004]
Grupa Whirlwind Heat ma nie tylko wpływowych przyjaciół. Znany artysta (dane znane redakcji) przysłał nam ten oto telegram:
"Flamingo Honey" to dziesięć jednominutowych prób stworzenia przeciętnych kompozycji -STOP- Prób nieudanych, ponieważ członkowie Whirlwind Heat nie są nawet przeciętnymi muzykami -STOP- Zawartość albumu porównałbym do zarejestrowanej próbnej sesji słabego zespołu punkowego -STOP- Kilkakrotne przesłuchanie "Flamingo Honey" sprawia, że Yeah Yeah Yeah's wydają się być mistrzami w tworzeniu skomplikowanych kompozycji -STOP- W stosunku do poszczególnych partii instrumentalnych nie mogę użyć nawet określenia "zgrane": dźwięki słyszalne na albumie mogliby wygenerować początkujący adepci gry na basie i perkusji -STOP- Efekty "wzbogacające" byłaby w stanie zrobić osoba pierwszy raz w życiu używająca syntezatora -STOP- Słuchanie wokalu jest torturą dla uszu szczególnie w "The Meat Packers" - wykonawcy nie zrezygnowali z straszących na "Do Rabbits Wonder?" pisków i krzyków -STOP- W "H Is O" zespół próbuje zrobić krzywdę motywowi z "Blue Monday" New Order -STOP- We wspomnianym "The Meat Packers" grupa, z mizernym skutkiem, usiłuje udawać Beastie Boys -STOP-
Nic dodać nic ująć. Moim zdaniem znany artysta (dane znane redakcji) doskonale scharakteryzował twórczość pupili Jacka White'a.
Komentarze
[31 stycznia 2016]