Ocena: 7

Desert Sessions

IX & X

Okładka Desert Sessions - IX & X

[Rekords Rekords; 23 września 2003]

Gwoli przypomnienia: "Desert Sessions" to poboczny projekt Joshua Homme, lidera Queens Of The Stone Age. Co roku Homme z przyjaciółmi z branży muzycznej wybiera się do posiadłości w Rancho De La Luna, położonej w środku pustyni, aby tam nagrywać muzykę, która cechuje się awangardą, psychodelią oraz niesłychanym bogactwem muzycznych brzemień... Najnowsze wydanie Pustynnych Sesji przeszło same siebie, może z powodu zaproszenia przez Josha znamienitych gości branży muzycznej, m.in. PJ Harvey, Dean Ween, Twiggy Ramirez, Josh Freese, Joey Castillo, Troy Van Leeuwen.

- Z tym przechodzeniem samych siebie to bym nie przesadzał. Zależy w jakim sensie. Uważam, że poprzednia część miała dużo większy ładunek przebojowości i awangardy. Na tej nowej wszystko jest jakby bardziej dopracowane, dopieszczone, przez co moim zdaniem trochę pozbawione duszy. Z płyty na płytę projekt sesji jest coraz dojrzalszy, zarówno brzmieniowo jak i produkcyjnie. Odcinek IX / X stał się już niemal pełnoprawną płytą. Pod tym względem faktycznie panowie przeskoczyli kolejną poprzeczkę.

- Trochę w tym prawdy. Już po pierwszym kawałku można zauważyć główną różnicę w stosunku do poprzednich części - bogatsze i bardziej soczyste brzmienie utworów. Oraz brak kilku czynników, które zdążyły się wryć w wizerunek Desert Sessions. Chodzi głównie o wszechogarniającą psychodelię.

- Poza tym mniej eksperymentatorstwa. Fakt, kilka utworów brzmi na tyle dziwnie, że na żadnej innej płycie nikt nie odważyłby się ich wydać. Mówię o "I'm Here for Your Daughter", "Creosote" i dodanym jako bonus "Sheperd's Pie". Nagrywanie ich sprawiło z pewnością wiele frajdy panu Joshowi i spółce, ale niestety dużo mniejszą frajdę mam na przykład ja podczas ich słuchania. W ogóle "I'm Here..." wygrywa u mnie na razie plebiscyt na najgłupszy tekst roku. "I'm here for your daughter, please don't try and stop her, I would have to kill you, that wouldn't be nice..."

- A mi się właśnie podobają te udziwnienia. Dzięki nim płyta ma charakterystyczny luzacki klimat. Zresztą te utwory są tak naprawdę tylko dodatkiem do zawartości albumu.

- No właśnie! Dodatkiem. Można było z nich spokojnie zrezygnować. Moim zdaniem album sprawia przez nie wrażenie niespójnego. Wszystkie inne kawałki brzmią świetnie i stanowią pewną całość...

- Czepiasz się. Ja, szukając słabszych stron, raczej zwróciłbym uwagę na brzmieniowe udziwnienia. A właściwie ich brak. Wcześniej drużyna, na której czele stał Joshua próbowała różnych instrumentów, które potencjalnie mogły urozmaicić brzmienie. Zawsze wychodzili z tego na korzyść. A teraz? Jedynymi udziwnieniami, które możemy spotkać to podejrzanie brzmiąca gitara w "Creosote", gitarowy efekt zastosowany w "Holey Dime", oraz kamera pogłosowa na piosenkach, w których udziela się PJ Harvey. A właśnie, PJ Harvey. Co sądzisz o jej udziale w projekcie?

- PJ Harvey? No cóż, mi się bardzo podoba jej wokal, nie tylko tutaj. Trzeba przyznać, że mocno wzbogaciła Desert Sessions. Poza tym wypada naprawdę przekonująco. I to właśnie utwory z jej udziałem są najbardziej psychodeliczne na płycie. Co do brzmień się zgadzam, mało tym razem nowatorstwa. Za to kompozycje, nie można powiedzieć, są urozmaicone. Łączenie, mieszanie stylów, zapożyczenia z różnych gatunków. To jest wyznacznik nowych Pustynnych Sesji. I dobrze. Nie wymagajmy od Jasha żeby na każdej płycie powielał stare schematy. Dajmy mu wolną rękę, niech robi to na co ma ochotę, taka jest przecież idea tego projektu.

- No właśnie nie mogę pojąć tego zachwytu nad PJ, jaką to ona ma barwę głosu, że śpiewa brudno, punkowo, zadziornie, po prostu cud. Niestety, w moich oczach pani Polly nie wypada przekonywująco. Ciągłe pojękiwania, głębokie wciąganie powietrza, nieartykułowane krzyki, wszystko doprawione kamerą pogłosową, która powoduje, że dźwięki są wyostrzone i bardzo głośne. Zdarzają się momenty, na których PJ wypada dobrze, na przykład singlowy "Crawl Home". Jednak przeważają utwory, w których po prostu jej śpiew mnie męczy. Na przykład "There'll Never Be a Better Time" Generalnie mam ochotę przełączyć na następny track.

- OK, to twoje zdanie. Ja uważam, że bez niej płyta byłaby mimo wszystko gorsza. Nie wyobrażam sobie w jaki sposób zaśpiewałby we wspomnianych kawałkach Homme. PJ to bardzo mocny punkt płyty. Oczywiście nie jedyny. Świetnie tym razem wyszły utwory typowo hard-rockowe. Celowo unikam stwierdzenia stonerowe, bo tak naprawdę niewiele mają z tym nurtem wspólnego. Taki "Dead Love" kapitalnie otwiera płytę, "Covered in Punks Blood" ma niesamowity pokład energii, "In My Head... or Something" to też świetny kawałek, taki w ich stylu. "A Girl Like Me" ma fajny transowy klimat. Podobnie jak "Subcutaneous Phat". Zdecydowanie jednak wygrywa u mnie "I Wanna Make It Wit Chu". Po prostu mnie rozbraja... W ogóle fajne kawałki są na tej płycie. Co o tym sądzisz?

- Moim zdaniem to kawał niesłychanie brzmiącej rockowej muzyki. Jak zwykle łamie panujące akurat muzyczne stereotypy. Brak tu jakichś większych eksperymentów muzycznych, ale to w gruncie rzeczy dobrze świadczy: Joshua Homme i spółka są artystami, którzy wiedzą, co grają. Mają za sobą duże muzyczne doświadczenie, które śmiało wykorzystują w swych nowych projektach. A my dostajemy tego efekty. Muzykę, która jest jak najbardziej niesamowita, ciekawa, wprowadzająca powiew świeżości do ogranych patentów, z którymi musimy się zmagać od dłuższego czasu w muzyce rockowej. Co mogę dodać? Nic. Tylko życzę Joshowi i jego kolegom, aby coraz częściej raczyli nas swoją muzyką...

- A jak myślisz, które kawałki zostaną wykorzystane na następnej płycie Queens Of The Stone Age? Ja obstawiam "Covered in Punks Blood" i "Holey Dime". Ten drugi świetnie by pasował jako zamknięcie albumu.

- Dobre pytanie. Jak wiemy, Queens... już wcześniej wykorzystywali utwory z Desert Sessions na swoich płytach (Hangin` Tree, Avon, Monsters In The Parasol itd.) Choć niedawno Josh oświadczył, że utwór "In My Head... or Something" zostanie wykorzystany na najnowszej płycie QOTSA, to i tak moim faworytem - podobnie jak w twoim przypadku została "Holey Dime". Jednak i tak sądzę, że cokolwiek by Joshua nie wybrał, to i tak będzie brzmiało świetnie - przecież jego twórczość to kawał solidnego rockowego grania, które cieszy nasze uszy.

PmF & Przemysław Nowak (25 listopada 2003)

Oceny

Przemysław Nowak: 7/10
Piotr Wojdat: 6/10
Średnia z 9 ocen: 7,55/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także