Lutto Lento
Partition
[Jehu and Chinaman; 11 marca 2013]
Do niewielu rilisów pasuje etykietka minialbumu, ale ostatnie wydawnictwa Lubomira Grzelaka zdają się pasować do tej kategorii jak ulał. To intrygujące dźwiękowe dokumenty bazujące na konkretnych pomysłach dźwiękowo-kompozycyjnych, z rzadkim na skalę światową (w dziedzinie muzyki eksperymentalnej) wyczuciem długości materiału. „Duch Gór” słusznie spotkał się z zachwytami słuchaczy, nie bez przyczyny: ciekawy eksperyment formalny z ułożeniem nagrań terenowych w muzyczną całość i widmowo wprowadzaną elektroniką to jedno. Za sukcesem wydawnictwa stoi jednak atmosfera tajemnicy. Od odsłuchu „Ducha” chciałbym z każdą wycieczką w Tatry odczuwać fantastyczne istnienia drzemiące pod skałami, reprezentowane przez syntezatory i wszechobecny tape hiss.
Z „Partition” mam już pewien problem. Mamy tu podobne środki - głosy, nagrania terenowe, modulacje dźwięków - ale zamiast zlewania się w jedno, naturalne brzmienie, doświadczamy cięć, loopów i wyraźnego rozczłonkowania. Specyficznym tematem całości są rozbiory Polski, a udawane szlochy i przesadnie dramatyczne wycinki orkiestrowe budzą dwuznaczność - czy to typowy dla polskiego „avantinternetu” post-żart, czy rodzaj hołdu? Słychać, że ten materiał nagrał, cytując Olgę Drendę, „former industrial prankster” i fan Nurse With Wound - kto inny wpadłby na żenienie martialindustrialowej aury z EAI? Bardzo podoba mi się pomysł na dźwiękową opowieść, której składowe nie definiują (przynajmniej dla nieświadomego odbiorcy) żadnego konkretnego wydarzenia. Osobiście wolałem, gdy „Duch” zdawał mi się być historią w czasie rzeczywistym - „Partition” brzmi bardziej jak kompozycja współczesna reprezentująca całą kilkuletnią historię rozbiorów. Ale to moje osobiste wrażenie - to wciąż bardzo ciekawy album, który warto sprawdzić. Natomiast bacznie obserwować samego Lutka wypada już od dłuższego czasu.
Komentarze
[18 lipca 2013]