Ocena: 8

Keiji Haino, Jim O'Rourke & Oren Ambarchi

Imikuzushi

Okładka Keiji Haino, Jim O'Rourke & Oren Ambarchi - Imikuzushi

[Black Truffle; 28 lutego 2012]

Japońskie słowo Imikuzushi oznacza meaning (imi) + destroyed (kuzushi), a więc zniszczone, usunięte znaczenie. Lekki translatorski dysonans? Na szczęście to jedynie japońska wieloznaczność, dobrze bowiem wiedzieć, że rozpoznany sens nie ma wiele wspólnego z efektami współpracy Haino, O'Rourke i Ambarchiego. Trójka niepokornych muzyków obrała sobie bowiem za cel coroczny jam meeting w Tokio, z którego ku uciesze słuchaczy rodzi się każdorazowo nowy album. Czujemy się zaproszeni do wysłuchania efektów, ale też zostajemy wciągnięci za sprawą… no właśnie, zniewalającego brzmienia tych spotkań.

„Imikuzushi” dopełnia cykl zapoczątkowany przez „Tima Formosa” w 2010 roku, kontynuowany przez „In A Flash Everything…” w 2011. Cykl, miejmy nadzieję, nadal otwarty. Tegoroczna sesja przebiegała najwyraźniej w doskonałych warunkach i w sprzyjającej atmosferze. Zdradzają to cztery utwory – każdy z nich utrzymany w nieco innej atmosferze. Na początek uderzenie ścianą dźwięku, z którego wyłania się gitara i charyzmatyczny głos Haino. Keiji na „Imikuzushi” to prawdziwy władca terenu, który jednocześnie nie lekceważy swych współpracowników. Grający na basie O'Rourke błyszczy szczególnie w trzecim utworze, gdzie nagle podkręca napięcie i zaczyna grać upbeat by dojść do całkowitego rozpuszczenia granych fraz w charczącym pogłosie. Ambarchi na perkusji (a to jego pierwszy, wyuczony w stylistyce free-jazzowej instrument) często gra nad wyraz równo, lecz dobitnie, a momenty, w których wymyka się sztywnemu rytmowi by poigrać z basem O'Rourke'a, zawsze przykuwają spragnioną niuansów uwagę.

Już przy końcu, gdy muzyka dosłownie zamiera wśród cichych kwileń Keiji'ego, orientujemy się, że słuchamy już ponad 70 minut, a nadal domagamy się więcej, więcej, let the trip continues. Za sprawą sposobu dawkowania emocji i nastrojów krążek wyzwala bowiem uzależniające fluidy. „Imikuzushi” słuchamy dla intensywnej i gęstej improwizacji. O'Rourke zdobywa dwa ordery i wieniec, Haino złoty puchar i pięć medali.

Michał Pudło (23 listopada 2012)

Oceny

Karol Paczkowski: 8/10
Sebastian Niemczyk: 7/10
Średnia z 2 ocen: 7,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Łukasz Komła
[10 grudnia 2012]
A oto link do wywiadu:
http://www.nowamuzyka.pl/2012/12/03/mialy-w-sobie-ponura-elegancje-rozmowa-z-lawrencem-englishem/
Gość: Łukasz Komła
[10 grudnia 2012]
Zapraszam do lektury mojego wywiadu z innym wspaniałym muzykiem z Australii - Lawrence English - na nowamuzyka.pl
. Pozdrawiam!
Gość: Michał Pudło nzlg
[9 grudnia 2012]
Hej, dzięki za koment. Przy planowaniu mini przeglądu Ambarchiego zastanawialiśmy się z Sebastianem i Karolem również nad opisaniem "Connected" (i solowego "Sagittarian Domain"), niestety nie wyrobiliśmy się z tym wszystkim. Zdążyłem zapoznać się z tym albumem i brzmiał nieźle, dosyć różnorodnie, i do tego ten kontekst przedstawienia tanecznego z zawieszonymi rzeźbami, pewnie warto byłoby to nie tylko usłyszeć, ale i zobaczyć :) Pozdrowienia!
Gość: Łukasz Komła
[9 grudnia 2012]
Witam. Fajnie, że napisałeś o tej płycie i to w ciekawy sposób. "Imikuzushi" to bardzo dobry materiał. Polecam sięgnąć po inny album z tego roku z udziałem Orena: Oren Ambarchi & Robin Fox - "Connected" (Kranky Recors). Ukazał się jakoś pod koniec października.
Pozdrawiam!
Gość: Łukasz
[9 grudnia 2012]
Ciekawa recenzja.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także