Diox & The Returners
Backstage
[Prosto; 2012]
Niezłą zagadkę daje raper recenzentowi, punktując w jednym ze swoich tracków, dlaczego jego album nie podlega fachowej ocenie. Zwłaszcza jeśli życie wiodłeś przyjemniejsze od niego, bez otaczającego alkoholizmu, krwi na betonie i czarnych worków foliowych. Na te słowa kontrargumentów nie masz.
Masz je za to na irytujące skity (dobrze, że większość w hidden tracku na koniec albumu) lub na nudny i przewidywalny boom bap Returnersów, który od bodaj pięciu lat nie uległ najmniejszym ewolucjom. Jeden „Przerywnik muzyczny” z kapitalnym samplem gitarowym wiosny nie czyni. I choć dalej Little z Chwiałem potrafią wykrzesać genialne próbki („Kroki”), to niestety okresowo włącza się ziewanie.
Zwłaszcza, że Diox prezentuje bardzo nierówną formę. Tematyka standardowa do bólu, czasem jednak podana ciekawie i z pomysłem. I nawet jak koncepty wydają się być bardziej oklepane niż cwaniaczek po napotkaniu większych cwaniaczków, to i tak Diox potrafi wyjść z nich obronną ręką („Wielki świat”). Bo Diox może i bywa pretensjonalnym nudziarzem, ale bywa też raperem autentycznym i błyskotliwym, ujawniającym chwile słabości swojego charakteru („Telefon”, „Samotność”).
Bywa, ale mniej więcej przez połowę płyty. „Backstage” gdzieniegdzie może i wygląda interesująco, ale w całości za dużo w nim elementów nie tyle słabych, co zwyczajnie obojętnych dla słuchacza.