Ocena: 6

Kangding Ray

OR

Okładka Kangding Ray - OR

[Raster-Noton; 23 maja 2011]

Egzystencjalne rozterki to raczej margines zagadnień interpretowanych muzycznie przez przedstawicieli Raster-Noton, wytwórni wręcz skrajnie zorientowanej na badania nad niuansami cyfrowych technologii. Tymczasem Francuz, skrywający się pod pseudonimem Kangding Ray, uczynił motywem przewodnim swojego trzeciego albumu rozważania nad kondycją ludzkości, zakamuflowane słowem „OR” o podwójnym znaczeniu: symbolizującego bogactwo złota (z francuskiego) oraz alternatywy (z angielskiego) wobec pogoni za nim. Problem ten był i jest przyczyną bólu oraz troski wielu artystów, stąd wątpliwym jest, czy w tym temacie można jeszcze przekazać coś ciekawego. Davidowi Letellier się to nie udaje i niestety podobny zarzut można podnieść również wobec jego muzyki.

„OR” jest podobne do bardzo dobrej poprzedniczki, wydanej również przez oficynę z Chemnitz, „Automne Fold”, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Duszna atmosfera kreowana tam przez nerwowe, basowe drony i mgiełkę podkreślających rytm dźwiękowych usterek została tu niestety przedestylowana, podobnie jak niesione przez nią emocje. Za tradycyjnie już ciekawie połamanymi bitami rozpościerają się dość niemrawo rozwijane i mało zróżnicowane drony. Brak w nich iskry, odrobiny szaleństwa lub chociażby zdecydowania. Utwory zmierzają donikąd, nie walczą o uwagę uszu woląc pozostawać w tle, a tytułowe nagranie (z gościnnym udziałem Bena Frosta) znakomicie sprawdziłoby się co najwyżej jako intro do telewizyjnego reportażu z połowy lat ’90-tych, ujawniającego niecne procedery rodzimych przemysłowców.

Choć płyta nie porywa, to właśnie kojący nastrój przyniesie jej zwolenników. Poza opartym na gęstszych i mocniejszych uderzeniach stopy openerem nagraniom trudno zarzucić natarczywość, a ciche, zdawkowe wokalizy jeszcze dodają im przystępności. Nawet wydane w ubiegłym roku na singlu „Pruitt Igoe” brzmi zdecydowanie łagodniej w wersji albumowej. Podkreślić trzeba w tym miejscu rolę fantastycznej produkcji, dzięki której miałka raczej treść nabiera niesamowitej głębi. Kangding Ray operuje niewielką ilością dźwięków, jednak ich brzmienia i dobór są dopracowane perfekcyjnie. Francuz umiejętnie rozsiewa je w przestrzeni, pozwalając delektować się audiofilskimi smaczkami i z tego powodu w szczególności warto sięgnąć po „OR”. Zwolennikom mocniejszych wrażeń polecam natomiast efekt kolaboracji Alva Noto i Ryoji Ikedy.

Mateusz Krawczyk (8 czerwca 2011)

Oceny

Mateusz Krawczyk: 6/10
Średnia z 1 oceny: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: las
[15 grudnia 2011]
sprawdźcie: Access To Arasaka – Geosynchron, dla mnie rewelacja, jak pierwszy Kanding.
Gość: Aga
[24 czerwca 2011]
Czekałam na jego nowy album. Spodziewałam się po niej tak jak piszesz większej „iskry”. Zresztą miałam nadzieję, że bardziej skłoni mnie do przytupywania niż myślenia. Jednak David to bardzo wrażliwa i myśląca osoba. Jestem przekonana, że w jego twórczości nic nie dzieje się bez przyczyny. Właśnie to chciał osiągnąć – refleksje. Mimo tego , że jego nowa twórczość nie jest tym czego się spodziewałam i tak zasilę drobniakami jego konto, kupując jego album. Szanuje Go jako artystę… a dla jego wyobraźni jestem pełna podziwu.
Gość: misiu
[19 czerwca 2011]
@ale - a teraz po polsku?
Gość: ale
[9 czerwca 2011]
widać, że powierzchowna ze mnie fanka elektorniki, skoro moi ulubieni wykonawcy mają recki na scrngrs :D jestem ofiarą bitchforkowej generacji jezu...

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także