Ocena: 7

Egyptrixx

Bible Eyes

Okładka Egyptrixx - Bible Eyes

[Night Slugs; 7 marca 2011]

Mosca, który wespół z innymi wydającymi w Night Slugs definiował klubową awangardę w zeszłym roku, w jednym z wywiadów powiedział, że długogrające albumy z kręgu muzyki klubowej mijają się z celem, bo nikt nie chciałby słuchać kawałków jednego producenta przez całą godzinę. Co innego jednak zbiory singli udające płytę (casus Roski), a co innego osobne, rozbudowane byty (jak np. u Ikoniki, czy Guido). Egyptrixx podąża tą drugą drogą i raczej nie udowadnia, że format albumu ma w muzyce klubowej (nawet tej awangardowej) świetlaną przyszłość; bardziej konstruuje sprawną i spójną narrację.

„The Only Way Up EP”, poprzednie wydawnictwo Egyptrixx’a w Night Slugs, zdradzało dość duże ambicje – eteryczne funky szkielety pokryte syntezatorowymi plamami wymykały się łatwemu katalogowaniu. Nic dziwnego – David Psutka to człowiek o klasycznym wykształceniu, który klubowe struktury traktuje z respektem, ale w ich ramy wkłada pomysłowe konstrukcje o charakterystycznym brzmieniu. Pozornie przynależeć mógłby do całego „rozstrojonego” (detuned) nurtu, któremu patronuje Bok Bok, ale trzeba przyznać szczerze – Egyptrixx robi niegłupią muzykę.

Jedyne, co przeszkadza mi w płycie Kanadyjczyka, to kilka zapychaczy, których źródeł szukać należy w formie wtdawnictwa – długogrający album zobowiązuje, więc wypadałoby mieć na nim koło 10 numerów. „Bible Eyes” spokojnie obeszłoby się bez „Barely”, nie wiem, czy do końca przekonujące są obrazki dźwiękowe w stylu „Naples” i „Rooks Theme”. Owszem, to bardzo sprawne, miejscami zachwycające utwory, ale mimo wszystko lekko rozbijają groove albumu.

Najlepsze momenty „Bible Eyes” to te czerpiące obficie z minimal techno, które wespół z housem wpływa na szeroko rozumiane sieroty po dubstepie. Choćby „Recital (A Version)”, strukturalnie (i objętościowo – 7 i pół minuty) bliski minimalom, z mocnym basem na 4 i gamą dźwiękowych smaczków. „Liberation Front”, „Bible Eyes” – wszystko to kawałki o klubowych strukturach, ze stopą na 4/4, ale noszące znamię Egyptrixx’a – wariackie klawisze. Przez cały album przewija się sporo wyśmienitych – i przede wszystkim pomysłowych – motywów, co nie dziwi – mamy w końcu do czynienia z pianistą z wykształcenia. Porównania z Guido może są lekko nie na miejscu (mimo wszystko Brytyjczyk trzyma się dubstepowych kanonów, Kanadyjczyk funkcjonuje na zupełnie innej orbicie), ale „Bible Eyes” działa podobnie do „Anidei” – klawiszowa inwencja napędza cały album. Ostrzegam spodziewających się ładnych melodii – Egyptrixx ma awangardowe zacięcie i kaskady „rozstrojonych” dźwięków nie należą do rzadkości.

Ale i miłośnicy siedzenia na trawie znajdą coś dla siebie. „Chrysalis Records”, numer z Trust, wokalistką o eterycznym głosie, to już spory przebój. I rzeczywiście – jest chwytliwy, wypełniony synteztorowymi tłami, które wywołują przyjemne uczucie ciepła. Uczucie to wywołuje też kilka innych momentów z „Bible Eyes” i podejrzewam, że Egyptrixx nie miałby problemu z nagraniem melodyjnego, wręcz piosenkowego materiału. Chwała mu jednak za to, że wybrał inaczej.

„Bible Eyes” to zapis klubowej awangrady początku nowej dekady. Album wydany pod młodym, choć już kultowym szyldem Night Slugs, zawierający wszystko, co wpływa teraz na muzyków z coraz większej sceny basowej. To materiał o sporych ambicjach, który może i dałoby się przykroić do rozmiarów rewelacyjnej epki, ale dzięki sprawności Davida Psutka w poruszaniu się po klawiszowej krainie, żadna minuta spędzona z „Bible Eyes” nie jest stracona. Nawet jeśli są to minuty z dźwiękowymi pocztówkami.

Paweł Klimczak (23 marca 2011)

Oceny

Marta Słomka: 7/10
Paweł Gajda: 7/10
Paweł Klimczak: 7/10
Mateusz Krawczyk: 6/10
Średnia z 5 ocen: 6,8/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: pklimczak nzlg
[24 marca 2011]
Heh, nie do końca chciałem, żeby tak to zabrzmiało. Po prostu jednym - jak np. Kingdomowi - upopowienie wychodzi znakomicie, a z kolei nie wiem, czy Egyptrixx, gdyby poszedł bardziej w stronę "Chrysalis Records" (które jest fajnym kawałkiem, aale), nie utknąłby na jakichś artystycznych mieliznach. Zdecydowanie awangardowa strona Egyptrixx'a bardziej do mnie trafia, przy czym nie mam nic do "popowości" - po prostu nie jestem pewien, czy byłaby to tak fajna płyta.
Gość: gościu
[24 marca 2011]
Ale nie w tym rzecz, że takie mdlące podejście to absurd, a raczej w tym, że Night Slugs pokazało (a tu Egyptrixx nie wydaje się móc być wyjątkiem), że zarówno popowy, jak i odpopowiony biegun ma mocarny. Stąd odchodząc już od kwestii odbioru muzyki w ogóle, wchodząc w nightslugsowy szczegół ta obawa wydała mi się na wskroś nieuzasadniona. Ale to tak pół żartem pół serio.
mattk
[24 marca 2011]
wcale nie musi zakrawać na absurd: jednych upopowianie cieszy (być może jest ich nawet większość, stąd takie wrażenie), innych - np. mnie - przyprawia raczej o mdłości ;)
Gość: gościu
[24 marca 2011]
Kolejny dowód na to, że cały urbanowo-zorientowany odłam screenagers to "dziennikarsko" nieomal ekstremum jakości serwisu. Don't get me wrong- to tylko props, nie sugeruję konkurencyjności, ale rzeczywiście zarówno podejmowane wydawnictwa jak i sposób pisania o nich zdecydowanie się wyróżnia.

Mała zaczepka- przedostatni akapit brzmi jakby odwrócenie się od popowego zorientowania mogło (abstrahując od kontekstu) stać się atutem- co zakrawa na absurd nie tylko w konfrontacji z tym, o czym mówi się na łamach tego serwisu już od stosunkowo długiego czasu.
Gość: .
[23 marca 2011]
korektę uprasza się o uwzględnienie także tego tekstu.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także