Ocena: 7

Pustki

Studio Pustki

Okładka Pustki - Studio Pustki

[Antena Krzyku; 2001]

Jak najlepiej podsumować sytuację na polskim rynku muzycznym?

3. Lipca, Opera Leśna, Sopot...

Zasada jest prosta: "Kapituła" złożona z "tuzów" polskiej dziennikarskiej sceny muzycznej wybiera zespoły, ich zdaniem najbardziej zasługujące na wyróżnienie. Cel, jakże szczytny - wypromowanie ambitnych zespołów niszowych, nie znanych przeciętnemu Kowalskiemu. Czyż to nie piękne? Tylko dlaczego ci sami ludzie, którzy "walczą o ambitną muzykę" w mediach, są odpowiedzialni za ten chłam, który atakuje uszy blisko 25% Polaków słuchających radia poprzez RMF?! Czy tak wielkim problemem byłoby upchnięcie pomiędzy Eminemem, Beyonce i J. Lo kilku porządnych zespołów?! Nie ma się co oszukiwać, nikomu nie zależy na promocji dobrej, polskiej muzyki, a cała "Kapituła" to jedna wielka kpina ludzi, którzy na co dzień umieją tylko liczyć kasę.

Koniec wylewania żółci - przejdźmy do konkretów. Pustki to podwarszawski zespół założony w 1999 roku. Swego czasu grupa była mocno promowana w nieistniejącej już Machinie oraz przez niektóre postacie środowiska muzycznego (Świetlicki, Tymiński - na poprzedniej oficjalnej stronie grupy ilość wpisów w księdze gości podpisanych takimi nazwiskami była swego czasu porównywalna z ilością wpisów zwykłych fanów ich muzyki). Szkoda, że nie przełożyło się to na popularność zespołu, który cały czas pozostaje raczej w cieniu, zostawiając swoją muzykę dla garstki wybrańców. Jak dotąd jedynym wydawnictwem zespołu jest wydana w 2001 roku płyta "Studio Pustki".

Garażowa muzyka zawarta na tej płycie jest pełna prostoty i szorstkości, od razu słychać, że do jej nagrania użyte zostały najtańsze instrumenty. Jednak jakiekolwiek skojarzenia z modnym ostatnio nurtem rocka garażowego i wszystkimi zespołami spod znaku "the", są nie na miejscu. O płycie pisano, jako o swego rodzaju "retrospektywie muzycznej" - jak brzmiała(by) muzyka punkowa, alternatywna, a właściwie jej zaczątki, kilkadziesiąt lat temu. Pustki zapraszają nas do niezwykłej podróży w przeszłość, w świat muzyki, która niewątpliwie urzeka urodą i wciąga swoim archaizmem. Mamy tu zarówno piosenki tradycyjne w formie ("everybody must get stoned", "patyczak"), rozbudowane, lekko psychodelizujące kompozycje ("kołeczki i wodniczki", "pawilony"), a także coś na kształt pejzażu muzycznego połączonego z recytacją prozy Schulza ("bruno") a nawet cover Brygady Kryzys ("święty szczyt"). Rozmaitość kompozycji jest tu tylko zaletą i nie przeszkadza 13 kawałkom zebranym na płycie tworzyć zgrabnej całości.

Nie da się jedna ukryć, że szorstkie brzmienie zespołu może być dla niektórych barierą nie do przekroczenia. Nie każdy jest odporny na stare, zdezelowane gitary i klawisze pochodzące najprawdopodobniej z okolic Hali Mirowskiej. Sporo wątpliwości budzi tez głos wokalisty, którego los nie obdarzył zbyt hojnie talentem do śpiewania. Z drugiej strony, płyta posiada swoistą magię, która sprawi, że dla wielu osób zespół ten może być ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem. Oby też taka była ich planowana na jesień nowa płyta.

Thom (25 sierpnia 2003)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Kamil J. Bałuk: 5/10
Przemysław Nowak: 5/10
Średnia z 10 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także