Guido
Anidea
[Punch Drunk; 17 maja]
Obrodziło nam w okołodubstepowych rejonach w melodie i emocje. James Blake wygrywa intymną atmosferą, Ikonika pomysłami. A Guido? Cóż, Guido postawił na bardzo klasyczne brzmienie. I też wygrał.
„Anidea” balansuje pomiędzy kiczem, jaki generują te wszystkie pojawiające się prosto z tzw. kiborda trąbki, pianina, smyczki rodem z symfonii, a naprawdę kreatywnym połączeniem wszystkich części składowych w całość, która zachwyca. Czy to zasługa oszczędnej perkusji, zostawiającej dużo miejsca na melodyjne sample i klawiszowe wypełnienia? Pewnie po części tak, ale stawiałbym też na niesamowite wyczucie Guido, który wie dokładnie gdzie i kiedy ma się pojawić klawiszowy pasaż, a gdzie wsamplowana gitara akustyczna, by słuchacz łapał się za głowę.
Zaczynając od tytułowego utworu, reagowałem na rozwój spotkania z „Anideą” w ten właśnie sposób. Czy to gitara akustyczna i złamanie syntezatorem w utworze tytułowym, czy to symfoniczna końcówka (i to taka we fraku i sukni wyjściowej) „Orchestral Lab” – za każdym razem czułem, że wszystko jest na swoim miejscu, że zachwyca. Choć z drugiej strony – sprawa jest napięta i krok w stronę większej obfitości dźwięku skończyłby się kiczowatą katastrofą. I to chyba jest siła tego albumu – balans i umiar. Klawiszowe plamy i wokalny sampel w „Mad Sax” nie zabierają show tytułowemu saksofonowi, choć z powodzeniem mogłyby, a aqua-crunkowy początek „Tango” sugeruje silną inspirację Jokerem i Rustiem, aby zaraz wrażenie to odbić wobblem i dubowym feelingiem znanym z zarania dziejów dubstepu.
Inną sprawą jest przebojowość „Anidei”. Potencjał w tej materii zdradzał już „Beautiful Complication”, zeszłoroczny singiel, który swoimi przeuroczymi wokalnymi kaskadami zbliża się do R&B, co zawsze się chwali. Podobne zbliżenie czyni z wokalnej wersji „Way U Make Me Feel” (bristolska wokalistka Yolanda na pierwszym planie) kandydatkę na najlepszą fuzję R&B z dubstepem na przestrzeni ostatnich lat. Oby więcej takich zbliżeń. Chwytliwość motywów, jakie stworzył Guido, wprawia mnie w zakłopotanie, bo chciałbym wymienić przynajmniej te najważniejsze, ale po podsumowaniu sprawy wyszło mi, że tylko jeden numer takiego motywu nie posiada. „Woke Up Early” trochę przynudza, ale to może być zabieg celowy, bo „Cat In The Window” – jego albumowy sąsiad, wyhodował taką „hookliwość”, że słuchanie go bez odpowiedniego wprowadzenia zabiłoby we mnie ochotę na słuchanie innych płyt. Przynajmniej na tydzień.
„Anidea” to krok w dobrą stronę i kolejny po Ikonice album udowadniający, że dubstep daleki jest od agonii, w którą chcą go wpędzić kładący go w mrocznej krypcie sekciarze. Guido mógł zostać Rubikiem tempa 140 bpm, a został królem umiaru. Twoja mama klaszcze u Guido? Zazdroszczę.
Komentarze
[6 czerwca 2010]
[6 czerwca 2010]
tuż przed pierwszym odsłuchem nowej wersji "way u make me feel", tak ogranego przeze mnie w wydaniu instrumentalnym, pomyślałam - to nie zadziała. ale yolanda wyprawia tutaj cuda, już po pierwszych wersach to zaczęło pracować jako osobny rozdział, oderwany od kontekstu pierwotnego kształtu tracka. Szkoda, że guido nie zdecydował się na podobny krok w "orchestra lab", na zasadzie, że jest to drugi najlepiej kojarzony jego numer i może warto go nieco "zliftingować".