Ocena: 5

Modest Mouse

No One’s First And You’re Next [EP]

Okładka Modest Mouse - No One’s First And You’re Next [EP]

[Sony; 5 sierpnia 2009]

Niezdrowa nam zapanowała w Polsce atmosfera wokół Modest Mouse. Z jednej strony, nie bardzo wypada się nimi zachwycać – bo zaraz ci, co zamawiali „Lonesome Crowded West” jeszcze w dziewięćdziesiątym siódmym (a sądząc po tonie debaty, jest ich w naszym kraju wielu) z niesmakiem wypomną naiwnemu neoficie, że Modest Mouse to już dawno nie jest Modest Mouse. Z drugiej, to zadzieranie nosa ma swoje granice. Można na nowego Brocka powybrzydzać, ale na końcu i tak wypada dodać, że to w końcu Brock, a on „poniżej pewnego określonego poziomu nie schodzi”.

Tłem dyskusji jest kompletnie nieistotna EP-ka z odrzutami z dwóch ostatnich płyt grupy. Dobrze osłuchani z „Good News” i „We Were Dead” łatwo wychwycą, które fragmenty należą do którego okresu. Nieważne jednak – poza epickim „Whale Song”, odwołującym się do brzmienia Modest Mouse sprzed „Float On”, nie ma tu utworów, które powinien znać ktokolwiek poza wiernymi fanami zespołu. Te pół godziny jawi się ledwie niezobowiązującą przyjemnością, ale w przypadku Brocka i spółki oba człony tego sformułowania wydają się przecież wątpliwym komplementem.

Kuba Ambrożewski (13 sierpnia 2009)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 5/10
Średnia z 3 ocen: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: sznurek
[16 sierpnia 2009]
Przy okazji tej recenzji chciałbym poruszyć inny bardzo bolesny temat, mianowicie recenzja płyty "good news for people who love bad news"...skandal roku? skandal dziesięciolecia? jakiś obślizgły spisek? cóż na te pytania pewnie zostaniemy bez odpowiedzi, tak czy siak postuluje utworzenie działu "PRZEPRASZAM" gdzie będzie można złożyć samokrytykę, napisać jak bardzo opętanym przez złe siły i ślepym się było i czekać na wybaczenie.
Gość: Kumka Olik
[14 sierpnia 2009]
Yep, understand ya, ale zrobi się zabawnie jeśli będziesz odpowiadał to samo na malkontenckie narzekania kolejnych sfrustrowanych pod każdą recenzją.
BTW- recki i w ogóle teksty na screenagers chyba nigdy nie były na tak dobrym poziomie jak czasy ostatnimi, so keep it all!
kuba a
[14 sierpnia 2009]
I'm just tryin' to be nice...
Gość: Kumka Olik
[14 sierpnia 2009]
To nie poleje się krew ?! :(

A tak serio- nigdy Panie Kubo nie zrozumiem, na chuj się Pan tłumaczy jak nie ma z czego?
kuba a
[13 sierpnia 2009]
Ja nie twierdzę, że ten tekst to arcydzieło. Pisałem już gdzieś, że przeszliśmy częściowo na format krótkich recenzji, a moja interpretacja takiej recenzji jest taka, że to ma być przede wszystkim *opinia* z krótkim uzasadnieniem, a nie coś, w czym można się rozczytywać. Przepraszam, ale nie mam natchnienia, żeby rozpisywać się na temat odrzutów Modest Mouse, z drugiej strony dziś rano napisałem z pięć akapitów do Jukeboxa o czymś nieco ciekawszym. Oczywiście krytykę przyjmuję i dzięki za nią.
Gość: ultras
[13 sierpnia 2009]
4/10
nightwatchman
[13 sierpnia 2009]
6/10 - raczej jako ciekawostka z paroma naprawdę udanymi momentami niż coś czym można się podniecać, choć bardziej niż forma MM martwi mnie trwająca od jakiegoś czasu generalna recenzencka olewka Kuby i pisanie tekstów które mimo niewielkich writerskich umiejętności mógłbym stworzyć podczas każdej dowolnej walki Andrzeja Gołoty. pozdro.
Gość: Kumka Olik
[13 sierpnia 2009]
No rzeczywiście, nie powinienem czytać recenzji z rana, nawet Modest Mouse, a już w szczególności nikt nie powinien ich o takiej porze umieszczać :)
Chciałem jednak zaznaczyć, że mimo żenującej konsekwencji mówienia wciąż tego samego, ultrasi Modest Mouse także swoje racje mieć muszą, skoro nawet ta lekko kpiąca recenzja ich tezy potwierdza. Bo wynika z niej jasno- Modest Mouse to już nie Modest Mouse, ale Brock wciąż potrafi ze swojego talentu wykrzesać siły na wysmażenie chociażby wspomnianego Whale Song.

marta s
[13 sierpnia 2009]
Ale z tym "pewnym poziomem" to nie jest teza recenzenta, tylko próba scharakteryzowania tonu dominującego w recepcji Modest Mouse w Polsce (i chyba też szerzej).
Gość: Kumka Olik
[13 sierpnia 2009]
Zauważ Pan tylko, że jeśli założymy, że Brock nie schodzi poniżej pewnego poziomu to popadniemy w kolejne kuriozum. Przecież takie Satellite Skin jest poniżej poziomu dotychczasowych dokonań zespołu, więc mówienie o jakiejś dolnej granicy poziomu jakości piosenek Modest Mouse to po prostu asekuracja dla jego słabej formy. No bo gdzież jest ta granica, gdzie się kończy i kiedy będziemy mogli powiedzieć, że Brock ją przekroczył, skoro zespół idzie wciąż coraz niżej (no może poza paroma momentami na poprzednim LP) a my za każdym razem ratujemy się banałem, że "Brock to Brock".
Nawet z recenzji wynika jasno, że tak słabi nigdy nie byli, więc może czas zasygnalizować, że wygląda na to, iż coś powoli się kończy, po co sobie oczy mydlić?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także