Pinback
Autumn Of The Seraphs
[Touch and Go; 11 września 2007]
Pinback to amerykańska formacja z drugiego planu, pozornie mało charakterystyczna i nie wyróżniająca się niczym nadzwyczajnym. Tak może się wydawać przy pierwszym kontakcie z którąkolwiek z pozycji w dyskografii autorów „Summer In Abaddon”. Stwierdzenie, że panowie mają szczęście, bo wydaje ich jedna z najważniejszych amerykańskich wytwórni niezależnych, gdzie Slint, The Jesus Lizard czy Don Caballero zaskakiwali swoimi najlepszymi płytami, byłoby czymś więcej niż nietaktem. Po prostu sobie na to zasłużyli i choć mogą czuć się odosobnieni, bo grają bezczelnie nośne piosenki, to dzięki równej formie, którą potwierdzają także i tym razem, nie muszą się wstydzić przed hałasującymi kolegami.
W wielu recenzjach można przeczytać, że piosenki zespołu X czy Y charakteryzuje szlachetna melodyjność. Z pewnością jest to trochę wyświechtane sformułowanie, ale Pinback mają tego pecha, że jak ulał pasuje do skwitowania zawartości „Autumn Of The Seraphs”. Zresztą nie tylko najnowszej płyty, bo w odniesieniu do „Blue Screen Life” i „Summer In Abaddon” również się sprawdza. Wspomniana już przystępność kompozycyjna nie była i nie jest na pewno negatywną cechą. Najlepiej jak jest połączona z zastosowaniem brzmienia fortepianu, co dzieje się w przypadku „Devil You Know”. Jeśli jeszcze w sprawę wmieszają się dyskretne, drugoplanowe elektroniczne dźwięki to na Amerykanów nie ma mocnych. Za wzorcowy przykład takiego stanu rzeczy może posłużyć świetnie rozpędzające się „Bouquet”. Podobnie jak w przypadku dotychczasowych dokonań zespołu mamy też do czynienia z fragmentami, które błagają o częste puszczanie w eterze. „Barnes” wręcz porywa swoim refrenem, a na „From Nothing To Nowhere” grupa się poznała, czego dowodem i efektem jest wideoklip, który możecie zobaczyć oczywiście na YouTube.
Pozostaje pytanie czy Pinback uchronili się przed słabymi momentami. Do tej pory to się udawało, teraz jest podobnie, no może z jednym wyjątkiem. Otóż na pewno mogli sobie darować wieńczący zawartość „Autumn Of The Seraphs”, nieco archaiczny brzmieniowo i trochę zbyt podniosły „Off By 50”. Złośliwi mogą powiedzieć, że idealnie pasuje do koszmarnej okładki. Trochę w tym racji, ale trzeba zaznaczyć, że poza tym jednym momentem, nie zdarzają się jakieś rażące przestoje. Wydaje się zatem, że wszelkiej maści malkontenci nie mają większych szans na znalezienie dziury w całym.
Kolejna płyta Pinback, garść ciekawych aranżacji oraz parę chwytliwych motywów i refrenów. Tak nie powinniśmy podsumowywać żadnej płyty, ale „Autumn Of The Seraphs” aż się o to prosi, więc tym razem liczymy na wyrozumiałość. Panowie znowu dają radę, mimo, że nie kombinują zbyt wiele i praktycznie się nie zmieniają. Najważniejsze, że potwierdzają ogromne możliwości w konstruowaniu zapadających w pamięć indie popowych piosenek. Słychać, że się starają, a o efekty nikt nie musi się martwić. Nie ma wątpliwości, że to szlachetnie z ich strony.
Komentarze
[19 czerwca 2015]
http://rateyourmusic.com/artist/__%E2%88%92
[3 stycznia 2011]
Będe tu zaglądał czekając bardzo na odpowiedz. pozdrawiam