Ocena: 6

MorF

7 Liquid ForMs

Okładka MorF - 7 Liquid ForMs

[MorF; 12 lipca 2007]

MorF zawiązany został w połowie ubiegłego roku, a już może pochwalić się sukcesami, bo pokazanie się publiczności tuż przed Triosk i Janem Jelinkiem to przecież duże osiągnięcie. Teraz prezentuje płytę, mającą być wizytówką i podsumowaniem dotychczasowych poszukiwań zespołu. Projekt powstały jako kooperacja elektroniki (Jakub Łuka) i żywych instrumentów (Michał Sosna) wszedł na bardzo niebezpieczny, bo mocno wyeksplorowany grunt. Zabawa brzmieniem saksofonu i klarnetu na tle ciekawych podkładów nijak nie przełamuje konwencji, ale na szczęście zespół podąża własną ścieżką – nieco na oślep, bo jej kierunek nie do końca jest jeszcze wytyczony – nie wpadając do już dawno przepełnionego kotła komputerowej zupy z rozgotowanymi jazzowymi wstawkami.

Jak zatem udało się ominąć stylistyczne mielizny? MorF jest przede wszystkim zdecydowany w warstwie brzmieniowej. Zamiast gąszczu modnych trzasków mamy tu mocne syntezatorowe dźwięki i kwaśne partie saksofonu. Nie znaczy to, że brak jest dźwięków intrygujących, przeszkadzajek czy nietypowych efektów. Mamy tego pod dostatkiem, choć podane w wyważony sposób. Zdecydowanie najlepsze wrażenie pozostawiają partie żywych instrumentów przetworzone elektronicznie i gustownie wplecione w tło. Psychodelicznego obrazu dopełniają ciekawe, abstrakcyjne linie bębnów, a całość zagrana jest dosyć energetycznie i przede wszystkim melodycznie.

Album składa się z dwóch części. Pierwsze cztery kompozycje to nagrania ‘studyjne’, kolejne trzy zarejestrowano na żywo. Pomiędzy tymi zestawami rysują się dwie zasadnicze różnice – w zakresie brzmienia oraz przede wszystkim aranżacji. Powstaniu projektu towarzyszyła zabawa nad brzmieniem w studiu i to doskonale słychać, zwłaszcza w pierwszych dwóch utworach. Spora ilość muzycznych smaczków jest jednak porozrzucana dosyć bezładnie i w skróconych do minimum partiach ciężko się nimi nacieszyć. Tego problemu nie ma w kawałkach koncertowych, długo i spokojnie rozbudowywanych. Z drugiej strony jednak, MorF w wersji live nie zaadaptował wszystkich możliwości wypracowanych w studiu, przez co utwory te nie brzmią aż tak interesująco jak pierwsza część płyty. Pozostaje zatem mały niedosyt, ale i nadzieja – zespół z pewnością ma potencjał by nadrobić wszelkie braki i sporo pomysłów by swoją twórczość jeszcze bardziej urozmaicić. Ciekawe, jak uda się doświadczonym już muzykom pogodzić zapędy eksperymentatorskie z naturą koncertowego grania. Ciekawe tym bardziej, że na następnej płycie MorF ma być już triem, bo zespół uzupełni Przemek Borowiecki grający na bębnach w 100nce i już regularnie wspomagający MorF na występach. Ta płytka to furtka do dalszych poszukiwań i warto przez nią zaglądać w oczekiwaniu na kontynuację.

Mateusz Krawczyk (2 sierpnia 2007)

Oceny

Tomasz Łuczak: 6/10
Maciej Maćkowski: 5/10
Średnia z 3 ocen: 5,66/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także