Art Brut
It's A Bit Complicated
[Downtown; 19 czerwca 2007]
Nie chciałbym wypowiadać się za innych, ale mam nieodparte wrażenie, że „Bang Bang Rock And Roll” jest jedną z niewielu płyt, do których z perspektywy czasu wraca się z niesłabnącą przyjemnością. Dlatego pomimo upływu dwóch lat od jej wydania, grono sympatyków zespołu Art Brut wyczekujących nowej pozycji w ich dyskografii było znaczne. Czy mają się oni czego obawiać? Wydaje się że nie, bo choć „It’s A Bit Complicated” to lekka zniżka formy, nadal jest to solidny rockowy materiał z kilkoma momentami wyraźnie wybijającymi się na tle dzisiejszych gitarowych produkcji z tej samej półki. W dodatku zdradza szerszy wachlarz inspiracji londyńskiej formacji – „Late Sunday Evening” dzięki wykorzystaniu po raz pierwszy dęciaków wyraźnie przypomina madnessowe „Embarrassment” a solówka w „Blame It On The Trains” brzmi jakby została żywcem wyjęta z jakiegoś hard-rockowego hymnu z lat siedemdziesiątych. Najlepiej jednak nadal słucha się utworów, które nawiązują klimatem i stylem do pierwszej płyty, czyli „Direct Hit”, „St Pauli” i „Nag Nag Nag Nag” (ta ostatnia nota bene pochodzi jeszcze z 2006 roku). Niezmiennie dobre pozostają natomiast zabawne, nie pozbawione autoironii teksty piosenek, tym razem zahaczające o pewien koncept dotyczący relacji damsko-męskich i przekraczania granicy dorosłości. Ewentualnie trzymające się charakterystycznie lekkiej i satyrycznej formuły. Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać – oto kilka przykładów:
Klasyk jeśli chodzi o dystans do samego siebie z „Nag Nag Nag Nag”:
Learning lyrics from the CD inlay
To impress people with the stupid things I say.
„St Pauli” o punk rocku:
The kids don’t like it
What else can we do when the kids don’t like it.
„Direct Hit”:
Move aroud like your shoes don’t fit
Get on the dancefloor it’s a direct hit.
„People In Love”:
People in love lie around and get fat
I didn’t want us to end up like that.
„Pump Up The Volume”:
I know I shouldn’t
And it’s possibly wrong
To break from your kiss
To turn up a pop song.
„It’s A Bit Complicated” nie jest płytą tak żywiołową i przebojową, jak „Bang Bang Rock And Roll”. Na niekorzyść działa też fakt, że siłą rzeczy nie jest tak zaskakująca i świeża, jak jej poprzednik. To jakby ugrzeczniona wersja debiutu, bez zadziornych, nieokrzesanych riffów, za to lepiej dopracowana pod względem melodycznym. Tym samym na swoim drugim w dorobku albumie Art Brut podążyli śladem Maximo Park i odroczyli dzień sądu o jedną płytę. Ten dzień jednak kiedyś nadejdzie i miejmy nadzieję, że Eddie Argos będzie tym razem miał w zanadrzu coś więcej. Szkoda bowiem byłoby grupy, która nawet nagrywając nieco słabszy niż można by oczekiwać materiał, pozostaje jednym z najciekawszych i najlepszych zjawisk na scenie gitarowego popu z Wysp Brytyjskich.