![Ocena: 6](designs/scr2k9/img/notes/ocena6.gif)
Jan Jelinek
Tierbeobachtungen
![Okładka Jan Jelinek - Tierbeobachtungen](services/_docs/albums/1269/tier200.jpg)
[~scape; 20 października 2006]
„Tierbeobachtungen” to po polsku „obserwacje zwierząt”, ale ostatni album Jana Jelinka wywołuje raczej skojarzenia z precyzyjnie funkcjonującym układem mechanicznym, niż ze światem fauny. Nakładane na siebie, zmodulowane loopy, generowane głównie przy pomocy gitary i syntezatora, przypominają zsynchronizowany system zębatek obracających się we wnętrzu dostojnej maszynerii, demonstrującej swoją przemijalność w okazjonalnych szumach i sprzężeniach. Jelinek stosuje tu podobne metody operacyjne jak na „Kosmischer Pitch”, rezygnując jednak z wyraźniejszych struktur rytmicznych i czyniąc nawarstwione dźwiękowe pętle fundamentalnym składnikiem brzmienia. Album ten w mniejszym w stosunku do poprzednika stopniu kojarzy się przez to z kraut-rockiem, w większym z eksperymentami Eno i Frippa z pierwszej połowy lat 70., zaś w nielicznych fragmentach zorientowanych bardziej na metodę linearnej, przestrzennej eksploracji niż powtarzalności motywów („Happening Tone”) - z twórczością Tima Heckera. To najbardziej swobodny formalnie album Jelinka, wypełniony halucynacyjnymi improwizacjami, operujący zgodnie z jelinkową tradycją dopracowanymi, wielowarstwowymi mikrostrukturami, choć momentami przybierający nieco statyczny charakter. Złośliwi powiedzieliby, że czasowa odległość premiery albumu od publikacji tej recenzji symbolizuje jakościowy dystans pomiędzy „Tierbeobachtungen”, a najlepszymi dokonaniami Niemca. Życzliwi, że album ten mimo wszystko potwierdza wizerunek Jelinka jako artysty stale redefiniującego swój artystyczny stan posiadania i poszukującego nowych form wyrazu. Rację przyznałbym w tym przypadku i jednym i drugim.