Ocena: 6

Neurosis

Given To The Rising

Okładka Neurosis - Given To The Rising

[Neurot; 22 maja 2007]

Na scenie od 1985 roku, w 2007 obchodzą dwudziestolecie wydania debiutanckiego albumu. Być może z tej okazji, być może z prozaicznej potrzeby grania, ku uciesze fanów ukazał się ich dziewiąty studyjny krążek. Skoro jest okazja, to i muzyczna instytucja pokroju Neurosis nie uniknie rozliczeń, podsumowań, kilku ciepłych słów, może też kilku chłodnych.

Takie płyty nie mają lekko – ich twórcy to klasa sama dla siebie, ich recenzje okraszone są zwykle przymiotnikiem „eksperymentalny”, a „eksperymentalny”, jak wiadomo, może budzić zachwyt nie będąc „dobrym” lub być „dobrym” zbierając niepochlebne recenzje. I do tego, nad całością produkcji unosi się wyświechtany slogan „powrót do korzeni”. A bo Neurosis od nich odeszli? Ostatnio złagodzili uderzenie (przy okazji „Eye Of Every Storm” dostaliśmy w twarz nie raz, a porządnie, lecz kilka razy, niby lżej. I co? Efekt był ten sam – zawsze kończyło się na deskach), dodali (wyraźnie pod wpływem solowych poszukiwań Steve’a Von Tilla) folkowe akcenty na „A Sun That Never Sets”, ale, tak naprawdę, wszystko to sprowadzało się do modyfikacji w obrębie jednej stylistyki, dobrze przecież Neurosis znanej. „Given To The Rising” nie jest zatem radykalnym krokiem w tył, powrotem do początku lat 90. Najwyraźniej chłopaki zdecydowali, że najbardziej odpowiada im metoda „jednego strzału” – ot, co.

Nie ma też łatwego zadania recenzent, co kreśli opinię o takiej płycie. Owszem, najprościej było by napisać: „metal najwyższej próby. Mocny, lecz bezstratny dla wysublimowanej struktury” albo „Given To The Rising udowadnia, że można grać metal bez pretensjonalnej formy”. Jednak wszystko to wiemy – od 22 lat Neurosis do głowy kładą nam podobne nauki. Trudniej sformułować opinię, która nie odbierając nic wysokiej klasie albumu, obnaży jego wady i dokona syntezy. Bo prawda jest (przynajmniej z mojego punktu widzenia) taka: 10 utworów, ok. 70 minut muzyki. Każdy utwór z osobna w pył rozbija metalową konkurencję – niewielu jest dziś w stanie dotrzymać Neurosis kroku. Nie wystarczy grać szybko, wybijać „szesnastek” na podwójnej stopie, żeby grać ciężko. O tym też i my, i Neurosis od lat wiemy. Ale raz jeszcze zwracam uwagę na podstawową prawdę „Given To The Risisng”: 10 utworów, ok. 70 minut muzyki. Rozumiecie? Nie będziemy przecież rozpoznawać kolejnych tracków po melodiach – jakich melodiach? – ani też po minimalistycznych plamach dźwięku, które stanowić mają raz jeszcze „oko cyklonu” w muzyce Neurosis. Nie będziemy, nuta po nucie, analizować składników każdego riffu – owszem, wyróżnia się kilka, co bardziej charakterystycznych, jak w „Water Is Not Enough” (prosty, żeby nie powiedzieć prostacki, a jaki dosadny!) czy „Given To The Rising” – jednak większość zbudowana jest metodą precyzyjnych, wycyzelowanych ścian dźwięku. W tych siedemdziesięciu minutach, mniej więcej w połowie, zespół rozwadnia nieco esencję swojego grania, by ostatecznie spiąć album zamykającą klamrą ostatnich utworów. Trzyma się więc zwarto ta rocznicowa konstrukcja, i doprawdy, trzeba by mocnych argumentów, żeby naruszyć jej fundamenty. Problem tkwi gdzie indziej: stricte metalowa publiczność będzie zachwycona (dostali zapewne dokładnie to, czego chcieli), ale słuchacze z innej bajki, powiedzmy nowo-rockowej, pokręcą głowami i, choć w towarzystwie przyznają: „nowe Neurosis? Tak, słyszałem, bardzo solidne. Z klasą”, odłożą „Given To The Rising” na półkę, nie będąc w stanie, po pierwszym odsłuchu, wyróżnić żadnego z utworów.

Dziewiąty studyjny album nie wygra Neurosis nowej publiczności, ale jeśli już zasilacie jej szeregi, macie po co biec do sklepu.

Paweł Sajewicz (12 czerwca 2007)

Oceny

Krzysiek Kwiatkowski: 8/10
Paweł Sajewicz: 6/10
Średnia z 9 ocen: 6,55/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: cyt
[3 października 2010]
"Jak to w przypadku Neurosis - kazda jest inna, ale zawsze jest to Neurosis." fajny cytat, naprawdę :)
Gość: Bart
[3 października 2010]
Wielka plyta. Jak to w przypadku Neurosis - kazda jest inna, ale zawsze jest to Neurosis.
Gość: Nikolson
[5 kwietnia 2010]
Zgadzam się w 100%-ach.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także